Strona 1 z 1

Od spojrzenia do trafienia: ocena dystansu na epokowym polu bitwy

: śr 29.gru.2021 - 20:54
autor: Wycior
W angielskiej szkole strzeleckiej Hythe uczono kursantów nie tylko strzelać jak i szacować odległość. Osiągi szkolonych skrupulatnie rejestrowano. Zależnie od nabytych umiejętności dzielono ich na trzy klasy. W najwyższej, pierwszej klasie wymagano estymacji dystansu do 1000 jardów. Nagrody za wyniki w strzelaniu mogli uzyskać tylko kursanci z pierwszą klasą szacowania dystansu [*1]:
Obrazek
W Hythe rozumiano że super-strzelec tarczowy nie umiejący szacować odległości, na polu walki będzie mało użyteczny. Zakrzywiona trajektoria karabinu Minie zaostrzała ten problem.

Skoro dokładny szacunek odległości był tak krytyczny dla dalekosiężnego strzelania, dlaczego nie wymyślono jakiegoś sprzętu to pomiaru odległości? Cóż, wynalazków nie brakowało ale ich użyteczność to inna kwestią. Najprostsza metoda opiera się o malejący ze wzrostem dystansu obraz obiektu. Przedmiot dwa razy bardziej odległy wydaje się dwukrotnie mniejszy. Obserwując przedmiot o znanej wysokości i mierząc w ustalonych warunkach wielkość jego pozornego obrazu da się obliczyć odległość:

Obrazek

O - oko obserwatora, A - cel o znanej wysokości, D - płaszczyzna w której obserwuje się pozorny obraz. Idea prosta i znana od starożytności, stosowała go np. armia rzymska [*2]. W XIX wieku sposób wykorzystano, konstruując "dalmierze", w tym przeznaczone dla strzelców i ich oficerów. Oto wariant najprostszy, ale najmniej dokładny. Hans Busk napisał: [*1]:
Obrazek
Obrazek
W skrócie: Na kawałku blachy mosiężnej z trójkątnym otworem nacięto skalę odległości, z jednej strony dla piechoty, z drugiej dla kawalerii. W celu użycia zamyka się lewe oko i trzyma przyrząd w prawej ręce równolegle do twarzy w odległości 572 mm (tzn. na długość dołączonego sznurka). Wybrany cel (piechur lub jeździec) jest obserwowany przez wycięcie w taki sposób, aby jego obraz dotykał równoczesne górnej i dolnej krawędzi otworu. W tym momencie działka skali, położona pod (lub nad) obrazem, wskaże w przybliżeniu odległość do celu.

Podobne przyrządy, zwane stadium, pokazały się także w innych krajach, tutaj wydanie francuskie. Założono wyskość celu 1.8 m: [*6]

Obrazek

Węzełek (lub inny przedmiot) na końcu sznurka trzymało się w zębach albo alternatywnie dociskało lewą ręko do policzka. Było to standardem w innych przyrządach tej klasy, jak bardziej zaawansowany dalmierz londyńskiej firmy Holtzapffel [*1]:

Obrazek

Obserwując cel przez środkowe wycięcie przesuwa się kciukiem ruchomy suwak (na żółto) w taki sposób aby szczyt pozornego obraz dotykał górnej krawędzi wycięcia a jego o spód - suwaka. Potem można na skali odczytać odległość. W stosunku do poprzedniego rozwiązania zaletą jest możliwość "utrwalenia" odległości i odczytu pozycji suwaka w bardziej dogodnej pozycji. Warto zwrócić uwagę na skrajnie zagęszczone podziałki pod koniec skali. Jaki był błąd odczytu, uwzględniając konieczność interpolacji? Oto dokładna instrukcja obsługi według Buska [*1]:
Obrazek

Tak wyglądałby żołnierz dokonujący pomiaru przy użyciu stadium:
Obrazek

Ulotka reklamowa Holtzapffela:
Obrazek

Przypuszczam ze producent sprezentował egzemplarze okazowe autorom podręczników strzeleckich. W wielu publikacjach można bowiem znaleźć bardzo podobne, kurtuazyjne, choć niekoniecznie entuzjastyczne wzmianki o tym aparacie. W wojskowych podręcznikach nie zalecano jednak użycia stadium na polu walki, a praktyczne szkolenie żolnierzy w ocenie odległości było tam oparte o metody wzrokowe, tzn. "na oko".

W USA federalny arsenał Frankford produkował stadium będące skrzyżowaniem wersji "trójkątnej" z urządzeniem Holtzapffela. Suwak poruszał się poziomo. Zaletą było wygodniejsze nastawianie odległości, bo dużym przemieszczeniom suwaka odpowiadała stosunkowo mała zmiana wysokość szczeliny. Z drugiej strony prostokątna szczelina u Holtzapffela była przyjaźniejsza dla oka i ułatwiała obserwację. Internet jest zaśmiecony repliką Balazsa, pokażę więc oryginały. Tutaj ekskluzywny i zdobiony wariant srebrny, w drugim przypadku wraz z etui:
Obrazek

Obrazek

Łańcuszkiem przypinano przyrząd do munduru, zaś dystansowy sznurek był mocowany nie do korpusu ale do suwaka, co wydaje się racjonalne. Oto skromniejszy, mosiężny wariant. Sznurek się nie zachował ale widać otwór w suwaku, gdzie był zaczepiony:
Obrazek
W armii USA stadia były nagrodą dla najlepszych strzelców w pułku (srebrne) i w kompanii (mosiężne). Busk napisał [*1]:
Obrazek
W wojsku amerykańskim stadium z grubsza podobne do Holtzapffela jest noszone na łańcuszku przypiętym na lewej piersi żołnierza - dodatek o wiele bardziej użyteczny od gwizdka na pasach niektórych strzelców. Jednak uczeń nie może liczyć na uniknięcie konieczności długiego kursu „Ćwiczenia szacowania dystansu”. Bez tego jego efektywność w polu zawsze będzie mizerna, bez względu na to jak wspaniałym jest strzelcem.

Gadżet lepszy od gwizdka, ale wciąż tylko gadżet. Praktyk Busk nie miał złudzeń co do jego praktycznej użyteczności. Przeanalizujmy precyzję pomiaru. Zależy ona od trzech zasadniczych czynników:

a) stabilnej płaszczyzny pomiaru obrazu,
b) błędu oceny wysokości obrazu celu,
c) znajomości rzeczywistej wysokości celu.

a) Najmniejszy problem. Załatwia go sznurek ok. 55-57 cm. Przy pewnej staranności błąd nie powinien przekroczyć +-2%.

b) Policzmy. Załóżmy cel wysokości 1,8 m w odległości 500 m. Jakiej wysokości będzie obraz celu na 57 cm od oka? 1,8 * 0.57 / 500 = 2 mm. Weźcie np. kartonik albo pasek plastiku, wytnijcie szczelinę na 2 mm i na wyciągniętej ręce obserwujcie odległe obiekty. Problem znany każdemu strzelcowi. Na czym ogniskować wzrok: na celu czy przesłonie? A jeżeli obiekt nie jest ostry i słabo kontrastuje z tłem? A co gdy światło jest słabe albo przeciwnie: niskie słońce świeci z przodu albo z boku pod ostrym katem? A jeżeli cel się rusza? A gdyby przedpole było zadymione? A gdyby grunt drżał od bliskich uderzeń pocisków? A gdyby ręka dygotała wskutek bitewnego podniecenia? Na strzelnicy, w sprzyjających warunkach, JAKIŚ odczyt da się zrobić, aczkolwiek z powodu małych rozmiarów obiektu nie będzie on dokładny. W prawdziwym boju przeważnie można o tym zapomnieć. Z odległości 100 m obraz obiektu będzie ~10 mm i to da się jeszcze w szczelinie wizjera obserwować, ale akurat na tym dystansie pomiar jest średnio przydatny.

c) Wysokość celu: piechur ~1,8m, jeździec: ~2.4 m. Drobny woltyżer w czako, kepi lub płaskiej czapce, jak u Rosjan? A może rosły grenadier w imponującej bermycy? Jeździec: huzar na lekkim koniku czy kirasjer z pióropuszem na hełmie i na potężnym rumaku? Na strzelnicy dobrze widoczny cel-statysta posłusznie stoi nieruchomo, zaś szkolonemu żołnierzowi nie świszczą koło głowy rozzłoszczone bryłki ołowiu:
Obrazek
W terenie cel może stać w wysokiej trawie, kucać, maszerować po nierównym terenie albo pochylony biec do przodu, zlewając się z mało kontrastowym tłem. Widok będą przesłaniać wałęsające się po polu bitwy chmury dymów prochowych. Jak wtedy prawidłowo oceniać obraz celu?

Praktyczni Francuzi oceniali praktyczną użyteczność stadium na maksymalnie 200 metrów: [*6]
Obrazek
Tak zbudowane proste instrumenty, nazywane stadium, dają dużą niepewność w określaniu odległości gdy tylko przekroczymy 200 metrów.

W armii USA widziano sprawę podobnie. Amerykański oficer napisał: [*8]
Obrazek
Metody oceny dystansów. Istnieją dwa sposoby oceny odległości: 1. gołym okiem; 2. za pomocą instrumentów. Ta pierwsza jest najważniejsza i powinna być nieustannie ćwiczona, gdyż w podnieceniu bitewnym żołnierz nie byłby w stanie posługiwać się żadnym instrumentem nawet gdyby go w takowy wyposażono. Liczne próby i długotrwałe ćwiczenia obserwacyjne w ocenie odległości mogą same w sobie dać żołnierzowi nawyk bądź umiejętność oceny odległości na pierwszy rzut oka z wystarczającą dokładnością. Najlepszy sposób instruktażu w tej kwestii zawiera instrukcja strzelecka, zatwierdzona w roku 1843 przez francuskiego Ministra Wojny i ponownie zatwierdzona w roku 1849 wraz z dodatkami. Angielski kurs strzelecki zawiera prawie dosłownie to samo. System treningu strzeleckiego przyjęty ostatnio w armii USA jest zasadniczo taki sam.

Jak widać Francuzi pracowali nad dalekodystansowym strzelaniem już w roku 1843. Anglicy ledwie wdrożyli wówczas P1842, czyli kapiszonowy wariant Brown Bess. Gdy w roku 1853 w Anglii zaczęto organizować szkołę w Hythe, we Francji od dawna działał ośrodek szkoleniowy w Vincennes. Jeżeli żabojady zrezygnowały w piechocie liniowej z nastawnych celowników, mogło to wynikać z praktycznego doświadczenia i realnej oceny możliwości taktycznych.

Co o użyteczności stadium sądzi ekspert i autor wielu książek, Thomas Thackeray? [*4]
Obrazek
Przy użytkowaniu stadium należy zawsze bardzo starać się trzymać go w tej samej - dokładnie ustalonej - odległości od oka i aby ustawić go dokładnie pionowo.
Oficerowie i podoficerowie mogą używać stadium do oceny odległości niezbędnych do szkolenia wojska.
Powyżej 500 jardów, z powodu drobnych różnic w pozornej wysokości celu, na dokładności stadium nie można polegać.
Dlatego w praktyce, te odległości muszą być szacowane, albo, jeżeli to konieczne, trzeba użyć doskonalszych instrumentów.


Reasumując: proste, mechaniczne stadium może być użyteczne do maksimum ~460 metrów i tylko podczas szkolenia. Jako przykład doskonalszego sprzętu Thackeray przedstawia francuską lunetę panów Lerebiours i Secretan, wyposażoną w siatkę pomiarową - całkiem jak we współczesnej lunecie celowniczej. Odległości między liniami to odpowiednio 200,300,300 i 500 metrów:

Obrazek

Oczywistą zaletą lunety jest możliwość znacznie dokładniejszego oszacowania pozornego obrazu celu. Przy powiększeniu np. x10 obiekt w odległości 500 metrów będzie wystarczająco wysoki aby dokonać dobrego odczytu. Luneta daje też więcej światła niż wąziutka szczelina stadium. Powiększenie pozwala też lepiej ocenić indywidualne cechy obiektu, np. jako wysokość celu bierze się odcinek od podeszwy do poziomu oczu, co pozwala uniezależnić się od nakrycia głowy. Taką metodę oceny dystansu znają wszyscy geodeci i zapewne większość posiadaczy wiatrówek PCP.

Jeszcze bardzie zaawansowany był "Teleometer" niejakiego pana Porro, sardyńskiego oficera. Ten przyrząd wyglądał dość nowocześnie:

Obrazek

Oto siatka pomiarowa Teleometru:
Obrazek

Nie wnikając w szczegóły mamy tu zaawansowany (tzn. drogi, wrażliwy i trudny w obsłudze) sprzęt optyczny zapewniający dobrą obserwację obiektu i dość precyzyjny odczyt. Nieokreśloność wysokości obiektu jest złagodzona ale nie zlikwidowana. W żadnym przypadku nie jest to rozwiązanie dla piechoty na polu walki.

Za podsumowanie użyteczności stadium i szacowania odległości na polu walki niech posłuży opinia eksperta-praktyka, kapitana brytyjskiej armii: [*5]
Obrazek
Takie są ogólne zasady stadium, jednak co do praktycznego zastosowania w polu jest to pomysł wprawdzie piękny ale całkowicie bezużyteczny. W Niemczech artyleria od dawna używała pewnych urządzeń opartych o ten koncept, Jednakże podczas ostatniej wojny węgierskiej (powstanie 1848) okazało się, że w praktyce podniecenie, gęsty dym i tysiące innych przyczyn uniemożliwiały użycie stadium.
W przypadku piechurów są więc tylko dwa punkty, których należy przestrzegać przy strzelaniu:
1. Doskonała znajomość broni, możliwa do nabycia tylko przez częste ćwiczenia, ponieważ przy strzelaniu każdy muszkiet różni się od innych mniej lub bardziej.
2. Nauczyć się szacować odległości tylko wzrokowo.


Podstawą było nauczenie żołnierza czysto wzrokowej, najlepiej intuicyjnej oceny odległości. Można to było osiągnąć tylko długotrwałym, intensywnym treningiem w możliwie realistycznych warunkach terenowych. W pierwszej kolejności uczono żołnierza jakie cechy sylwetki i ubioru są rozpoznawane z różnych odległości. Tak np. osoba z dobrym wzrokiem z 46 m jest w stanie rozpoznawać twarze. Na 91 m nie widać już rysów twarzy, guziki zleją się w ciągłą linię, ale wszystkie części ciała, krój i kolor mundurów są doskonale rozpoznawalne. Na 183 m guzików już nie widać a twarz wygląda jak biaława kula pod czapką, ale kolor mundurów, blachy na czako i ładownice nadal można rozpoznać. Od 206 metrów wszystkie części ciała są rozróżnialne, karabiny na ramieniu i części umundurowania są jeszcze dostrzegalne, itd. itp. Dla zainteresowanych przytoczę fragment tekstu, opisujący to szczegółowo[*3]:

Obrazek

Analiza widoczności sylwetki była pierwszą przesłanką do szacowania odległości ale od tego momentu zaczynało się ćwiczenie pamięci wzrokowej. Rekrut musiał zapisać w pamięci "mentalną fotografię" obiektów obserwowanych w różnych warunkach na różnych dystansach. Trening polegał np. na rozmieszczeniu "statystów" w przypadkowych odległościach. Następnie każdy żołnierz z osobna szacował dystans do poszczególnych sylwetek i musiał odpowiednio nastawić celownik swojej broni. Odpowiedzi zapisywano po czym mierzono (np. krokami) rzeczywiste dystanse i porównywano je z notatkami. Pozwalało to kursantom korygować szacunki i uczyć się na błędach. Powtarzano to wielokrotnie, w różnym terenie i w rozmaitychwarunkach pogodowych.

W miarę postępów zwiększano poziom trudności. Tak np. francuskich rekrutów początkowo ćwiczono na dystansach do 400 m, w następnym etapie - do 600 m, i to nie tylko do pojedynczych celów ale do całych grup ludzi. Co roku trening powtarzano, także dla weteranów. Nie było "cudownych" środków. Poprawa wyników była funkcją liczby prób i zróżnicowania warunków na ćwiczeniach. Dążono do tego aby żołnierz, zauważywszy cel, intuicyjnie oceniał odległość i automatycznie ostawiał celownik albo ustalał poprawkę. Pozwalało to oddać szybki strzał do celów które na polu bitwy przeważnie były ulotne. W zwartej formacji to dowodzący oficer podawał wojakom odległość i kazał strzelać, ale celowanie było utrudnione a celność kiepska. W luźnym szyku dało się strzelać precyzyjniej ale z oceną odległości każdy żołnierz był zdany na siebie. Bez biegłości w ocenie dystansu użyteczność woltyżera, jegra czy strzelca wyborowego na polu walki była ograniczona. Miał szansę trafić tylko z małej odległości, do jakichś 200 m, gdy trajektoria pocisku była jeszcze płaska.

A co za oceanem, w wojnie secesyjnej? Konfederaci przywiązywali do działań strzelców wyborowych dużą wagę. W armii Tennessee kompanie tych strzelców istniały już na początku roku 1862. Oto jak je szkolono [9]:
Obrazek
Major Benhan ze sztabu dywizji instruował ich najpierw o dokładnym działaniu każdego elementu ich karabinów, potem w celnym strzelaniu, i we wzrokowej ocenie dystansu (dalmierzy nie używano). W tym celu zabierał ich na teren o zróżnicowanych cechach topograficznych. Wskazywano obiekt, oceniano odległość do niego, po czym mierzono rzeczywisty dystans. Przez ciągłą praktykę ludzie stali się ekspertami w ocenie odległości, tak na płaskim terenie jak na wzgórzach i przez wąwozy.

Do szkolenia strzeleckiego używano początkowo tłumaczeń podręczników francuskich. Nic dziwnego skoro szkolenie lekkiej piechoty USA także oparto o zerżnięty podręcznik strzelców orleańskich (William Hardee: Rifle and Light Infantry Tactics).

W późniejszym okresie konfederackie bataliony strzelców szybko się mnożyły. Z książki Earla Hessa: [*7]

Obrazek
W wielu batalionach strzelców wyborowych (generała) Lee pierwsze ćwiczenia obejmowały praktykę szacowania dystansu. Ci weterani byli już trochę obyci z taktyką w szyku luźnym i celnym strzelaniem, ale niewielu miało kontakt z naukowymi metodami oceny odległości w warunkach polowych. W batalionie McGowana obiekt wielkości człowieka był umieszczany na zmiennych dystansach a każdy żołnierz musiał zgadywać jak daleko stał ten obiekt. Niektórym z natury brakowało zdolności oceny odległości i tych wymieniono na innych. Batalion Thomasa przez miesiąc intensywnie trenował szacowanie dystansów. Ludzie musieli wielokrotnie opisywać jakie części ubioru lub sylwetki mogliby rozpoznać na różnych dystansach. Gdy żołnierz dal swoją ocenę, wynik weryfikowano taśmą mierniczą. W batalionie Stone'a treningowy cel umieszczano w odległości 46 do 732 metrów. Oficerowie uwzględniali że na większych dystansach warunki atmosferyczne mogą wpływać na percepcję żołnierzy.

Nawet super strzelec bez umiejętności szacowania dystansu był w batalionie nieprzydatny i wracał do zwykłej piechoty. Poza tym ćwiczono, ćwiczono i ćwiczono. Szacowanie odległości musiało stać się intuicyjne i dopiero wtedy stawało się użyteczne w walce. Proces od dostrzeżenia celu do oddania strzału powinien być płynny, prawie instynktowny i jak najszybszy. Zgodnie podkreślają to wszystkie epokowe podręczniki szkolenia strzeleckiego. Relacje strzelców-weteranów potwierdzają to. Osiągnięta biegłość zależała oczywiście od osobniczych zdolności. Chodziło o to aby wyłowić najbardziej utalentowanych i szkolić ich do granic możliwości. Pozostali zostawali w piechocie liniowej i strzelali jak umieli, tzn. kiepsko i na raczej niewielkie dystanse.

Na dalekim dystansie najpraktyczniejszą metodą było wstrzelanie się, zwłaszcza gdy miało się obserwatora, najlepiej z lunetą. Coś z doświadczeń federalnych strzelców wyborowych:[*10]
Obrazek
wielu ludzi Berdana wciąż nosiło swoje własne, ciężkie karabiny. Problem z nimi (i z każdym karabinem strzelającym na skrajne odległości) polegał na tym że wymagały bardzo dokładnej oceny dystansu - umiejętność bardzo trudna do opanowania. Wie to każdy kto tego próbował. Wypatrywanie przez obserwatora punktu upadku pocisku jest prawdopodobnie najlepszą metodą, ale wymaga czasu i wroga który momentalnie nie padnie na ziemię. Dwa warunki wstępne, które nie są powszechnie spotykane na polu bitwy.

Aby nie płoszyć celu można było wstrzeliwać się do obiektu położonego w tej samej odległości co cel ale np. trochę z boku.

Co można osiągnąć systematycznym, celowym treningiem pokazali już angielscy łucznicy z wojny stuletniej. Intuicyjnie ale celnie strzelali na paręset metrów z broni bez celownika i o trajektorii dużo bardziej zakrzywionej od karabinu Minie. Szkolili się jednak już od lat chłopięcych. Później co niedziela pilnie trenowali z rozkazu angielskich monarchów. Było to rygorystycznie egzekwowane ...
------------------------------------------------------
[*1] Hans Busk: Hand-Book for Hythe (1860)
[*2] Amelia Sparavigna: Ancient and modern rangefinders.
[*3] Arthur Walker: The Rifle: Ist Theory and Practice (1864)
[*4] Thomas Thackeray: The soldier's manual of rifle firing, at various distances (1858)
[*5] Henry White-Jervis: The Rifle-Musket: A Parctical Treatise on the Enfield-Pritchett Rifle (1854)
[*6] Instruction sur le tir du fusil raye d'infanterie et du mousqueton raye de gendarmerie (1860)
[*7] Earl Hess: The Rifle Musket in Civil War Combat: Reality and Myth (2008)
[*8] Cadmus Wilcox: Rifles and Rifle Practice. An Elementary Treatise upon the Theory of Rifle Firing (1859)
[*9] Philip Catcher: Sharpshooters of the American Civil War 1861-65 (2002)
[*10] Martin Pegler: Sharpshooting Rifles of the American Civil War (2017)

Re: Od spojrzenia do trafienia: ocena dystansu na epokowym polu bitwy

: pt 31.gru.2021 - 07:33
autor: Staszek L
Mając karabin wyposażony w diopter, muszke tunelową i odpowiedniej wielkośc oczko, co komu podpasuje w danym karabinie to mamy tak naprawdę bardzo precyzyjny dalmierz pod ręką.

Re: Od spojrzenia do trafienia: ocena dystansu na epokowym polu bitwy

: pt 31.gru.2021 - 09:32
autor: ted59
Bardzo fajny post. :brawo:

Re: Od spojrzenia do trafienia: ocena dystansu na epokowym polu bitwy

: pt 31.gru.2021 - 12:43
autor: Wycior
Staszek L pisze: pt 31.gru.2021 - 07:33 Mając karabin wyposażony w diopter, muszke tunelową i odpowiedniej wielkośc oczko, co komu podpasuje w danym karabinie to mamy tak naprawdę bardzo precyzyjny dalmierz pod ręką.
Zaciekawiłeś mnie. Mógłbyś opisać jak taki pomiar byłby realizowany? Jedyne co mi teraz przychodzi do głowy to sprawdzenie czy tarcza na strzelnicy jest przytwierdzona we właściwej odległości. Przypuszczam jednak że możesz mieć w zanadrzu jakąś niespodziankę.

Jest faktem że stadiometryczna metoda pomiaru odległości jest wykorzystywana dość często. Wymieniłbym celowniki: wiatrówkowe, snajperskie (np. w SWD), czołgowe, do dział bezodrzutowych, geodezję, żeglugę (w tym peryskopy), itd. Wszędzie stosuje się jednak optykę, dającą dobry obraz obiektu i przeważnie wyposażoną w jakąś siatkę pomiarową (chyba że luneta jest ruchoma, jak w sekstancie).

Re: Od spojrzenia do trafienia: ocena dystansu na epokowym polu bitwy

: pt 31.gru.2021 - 16:00
autor: Staszek L
Nic sensacyjnego nie miałem na myśli, po prostu jak zmierzyć dystans do żołnierza na polu bitwy.
Na początek podzieliłbym sylwetkę żołnierza na 7 części.
Jak wiemy głowa to w przybliżeniu 1/7 całości wzrostu człowieka.
Głowa .....,...................1/7
Od pasa do szyi..........2/7
Od stóp do pasa.........4/7

Razem.......................7/7

Skorzystam z Twojego wzoru by nie wprowadzać zamieszania.
Jaki najlepiej założyć insert by na 700 m objął całą sylwetkę żołnierza. ( 2.5 mm )
Karabin Gibbs linii celowania to: 97cm
1.8 * 0.97 / 700 = 2.5 mm
Na 700m kółko obejmuje całą sylwetkę żołnierza ( 7/7 )
No 600 m od stóp do szyi ( 6/7 )
Na 400 m od stóp do pasa ( 4/7 )
Na 300 m od pasa do czubka głowy ( 3/7 )
Na 200 m od pasa po szyję. ( 2/7 )
Na 100 m kółko obejmuje tylko głowę. ( 1/7 )
Jest to jeden z przykładów.

Re: Od spojrzenia do trafienia: ocena dystansu na epokowym polu bitwy

: pt 31.gru.2021 - 16:55
autor: Wycior
Teraz kapuję. :-) To jest praktycznie "odwrócone" stadium, w którym nie dopasowujemy wysokości szczeliny do obrazu celu ale obserwujemy jaki fragment obrazu się mieści w stałej szczelinie, tzn. w otworze muszki. Zamiast sznurka mamy cały karabin, co nie tylko gwarantuje stałą geometrię ale i ułatwia stabilną obserwacje celu. Szacować odległość na pewno jakoś się da, z pewną rezerwą potraktowałbym tylko słowo: "precyzyjny".

Re: Od spojrzenia do trafienia: ocena dystansu na epokowym polu bitwy

: pt 31.gru.2021 - 18:39
autor: Staszek L
Można wykorzystać do mierzenie odległości od zabudowań i wiele innych rzeczy.
Załóżmy że wysokość dwóch pięter to jest 6 m. Muszka obejmuje wysokość 2 pięter.
Karabin ten sam Gibbs muszka tunelowa 2,5 mm.
Długość linii celowania 97 cm
Odległość do tych zabudowań będzie wynosiła 2334 metry. Oczywiście tolerancja błędu jakaś zawsze będzie wszystko zależy od naszej precyzji oceny.

Re: Od spojrzenia do trafienia: ocena dystansu na epokowym polu bitwy

: sob 01.sty.2022 - 22:18
autor: Staszek L
Muszkę tunelową można wykorzystywać w podobny sposób jak lunetę z podziałką w MRAD

Re: Od spojrzenia do trafienia: ocena dystansu na epokowym polu bitwy

: sob 01.sty.2022 - 22:58
autor: Wycior
Handicapem muszki tunelowej jest to że nie powiększa obrazu celu. Tutaj świetnie widać jak bardzo luneta ułatwia precyzyjny odczyt rozmiarów obiektu. Zakładamy że znamy długość tego jelonka (czy co to tam jest). Przy dobrym odczycie kąta widzenia celu, niepewna znajomość faktycznego rozmiaru celu będzie głównym ograniczeniem ogólnej dokładności pomiaru. Problemu tego nie ma geodeta mierzący dystanse niwelatorem z wyskalowaną latą mierniczą.
Obrazek

Re: Od spojrzenia do trafienia: ocena dystansu na epokowym polu bitwy

: pn 03.sty.2022 - 16:00
autor: Staszek L
Kolega podczas rozmowy zarzucił mi że gdy będzie muszka wyposażona w zwykły słupek to nie da się szacować odległości.
Oczywiście że się da od czego mamy DIOPTER.
Mam gdzieś w oddali cel na przykład samochód ciężarowy o znanej nam wysokości.
Kładziemy broń na stabilnym podłożu np: workach. wale ziemi, podjeżdżamy czubkiem słupka muszki tam gdzie samochód styka się z podłożem.
Gdy mamy już wszystko stabilne w tym położeniu zaczynamy kręcić diopterem. Słupek muszki zacznie wędrować, gdy dotrze do końca dachu samochodu sprawdzamy wtedy na diopterze o ile setnych cala zmieniło się położenie od momentu startu.
Położenie dioptera zmieniło się o 15 /100 cale.
Więc zaczynamy liczyć
Wysokość samochodu 3,5 m = 3500mm
Długość linii celowania 97cm
Jedna setna cala na 100 metrach to 2.618 cm = ( 0.2618 ) MRAD
15 * 0.2618 = 3.927 MRAD
3500 / 3.927 = 891
Do celu jest 891 m