Co czytamy!

Wycior
VIP
Posty: 2071
Rejestracja: pt 14.kwie.2017 - 14:45
Lokalizacja: Okolice Katowic
Moja broń: CP i ostry jęzor

Re: Co czytamy!

Post autor: Wycior »

Wydaje się że mogło Ci chodzić o następującą pozycję: A companion to the new rifle musket.
Masz tu w dwóch wydaniach:
https://ia800907.us.archive.org/35/item ... mpgoog.pdf
https://ia802605.us.archive.org/1/items ... owgoog.pdf
raguel
Bywalec
Posty: 158
Rejestracja: czw 09.lis.2017 - 02:17
Moja broń: Czołg w stodole

Re: Co czytamy!

Post autor: raguel »

Dziękuję, o to chodziło :piwo:
Awatar użytkownika
Thorsten
Posty: 49
Rejestracja: wt 21.mar.2017 - 11:01
Moja broń:

Re: Co czytamy!

Post autor: Thorsten »

Jestem po wakacyjne lekturze książki James Reasonera "Rewolwerowcy. Najsłynniejsze strzelaniny Dzikiego Zachodu". Zbeletryzowana opowieść o "najsłynniejszych" rewolwerowcach w tym bandytach i stróżach prawa, których życiowe role nie raz splatały lub zamieniały się ze sobą. W sumie dobra rozrywka, choć trzeba się przyzwyczaić do niechronologicznej formy narracji, mimo to książkę czyta się dobrze. W żaden sposób nie jest to monografia, ale znajdziemy tam oczywiście opowieści (często w ironicznym tonie) np. o gangu Daltonów, czy takich postaciach jak „Dziki Bill” Hickok, Wyatt Earp, Doc Holliday, Billy Kid, czy Jesse James. Podsumowując, to ta z kategorii można przeczytać.
Wycior
VIP
Posty: 2071
Rejestracja: pt 14.kwie.2017 - 14:45
Lokalizacja: Okolice Katowic
Moja broń: CP i ostry jęzor

Re: Co czytamy!

Post autor: Wycior »

Ta wyjątkowa książka o kapiszonowych odprzodówkach

O broni kapiszonowej napisano mnóstwo książek. Gdyby jednak przyszło mi wskazać - według mego uznania - tę o "najgęstszej" treści i największej przydatności, wybrałbym poniższą:

Ned Roberts: The Muzzle-Loading Cap Lock Rifle, ISBN 978-0811705172

Pierwsze wydanie książki pochodzi z roku 1940 a autor pamiętał jeszcze okres największej chwały sportowych karabinów odprzodowych. Ned Roberts nie wymądrza się, nie teoretyzuje, nie bawi się w pustą retorykę i od nikogo nie odpisuje. Przekazuje własną wiedzę i olbrzymie osobiste doświadczenie praktyczne. Pisze z perspektywy Ameryki ale nawiązuje także do broni europejskiej, szczególnie angielskiej, które wtedy cieszyła się w USA wielką estymą. Książka zawiera 300 ilustracji. Oto spis treści:

Obrazek

Robert poświęca szczególną uwagę broni o największej precyzji, głownie tarczówkom. Omawia po kolei i w szczegółach konstrukcję broni, celowniki, zasady ładowania, użytkowania, pielęgnacji, osprzęt, itd. itp. Fascynujący jest opis wytwarzania broni w epoce, w szczególności w małych warsztacikach na głębokiej prowincji, wraz z ich narzędziami rusznikarskimi. Po lekturze ma się wrażenie że ludzie w epoce wiedzieli o wiele więcej od nas i zamiast ponownie wynajdywać koło należałoby zacząć od uważnego przeglądu historycznych źródeł. Książka jest nasycona ciekawostkami. Można się z niej dowiedzieć m.in. dlaczego pociski odlewano w dwóch częściach ze stopów o rożnej twardości, a następnie scalano w dopasowano prasie-matrycy; skąd wzięła się idea False Muzzle i flejuchów krzyżowych, jak zbudować stolik strzelecki, czemu broń często zdobił symbol ryby, dlaczego dzisiejszych replik nie są konkurencją dla wyrobów epokowych rusznikarzy a nawet jak szmuglowano proch w beczkach z łojem. Mamy analizy sławnych pokazów i meczów strzeleckich oraz mnóstwo tarcz. Naprawdę fascynująca lektura.

Książkę nietrudno kupić w USA ale jej sprowadzenie może kosztować. Amazon Polska oferuje papierowy reprint tej książki w miękkiej oprawie za ok. 140 złotych wraz z dostawą. Biorąc pod uwagę fatalny papier i przedawniony copyright uważam to za zdzierstwo (okładka oryginału i jednego z reprintów):

Obrazek

Na szczęście istnieje darmowa (i legalna) alternatywa. Książkę można bowiem czytać on line pod następującym adresem:

https://babel.hathitrust.org/cgi/pt?id= ... &skin=2021

Zrobienie na własny użytek kopii .pdf do czytania off line także jest możliwe, choć wymaga trochę pomyślunku i/albo wysiłku. Każdy może sobie książkę niezwłocznie podejrzeć, dlatego tutaj podam na zachętę tylko kilka ilustracji:
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Książka Robertsa należny do absolutnej klasyki gatunku. Zamiast czekać aż ktoś łaskawie rzuci gdzieś na forum przepisane od klasyków ochłapy wiedzy, lepiej samemu zabrać się za lekturę. Można się zdziwić jak wiele ciekawych informacji leży dosłownie na wyciągnięcie ... ręki z myszką.
Marek
Stary bywalec
Posty: 808
Rejestracja: śr 11.paź.2006 - 10:45
Lokalizacja: Gliwice
Moja broń:

Re: Co czytamy!

Post autor: Marek »

Też polecam, świetna lektura i od lat lubię stronę 159 z przestrzelinami, zaraz widać ile jeszcze pracy przed nami.
Wycior
VIP
Posty: 2071
Rejestracja: pt 14.kwie.2017 - 14:45
Lokalizacja: Okolice Katowic
Moja broń: CP i ostry jęzor

Re: Co czytamy!

Post autor: Wycior »

Fantaści i sceptycy: o taktycznej przydatności karabinów odprzodowych

Kapiszonowy karabin wojskowy (alias: gwintowany muszkiet) cieszy się wśród miłośników CP zainteresowaniem i sympatią. Mamy na myśli broń strzelającą pociskiem wydłużonym: trzpieniowym (a tige), ekspansywnym lub kompresyjnym. Karabin ten pojawił się i znikł jak meteor. Okres jego bojowego użycia w pierwszej linii wynosił mniej więcej 20 lat, a na większą skalę tylko lat 13. Zaczęło się w Algierii około roku 1846, skończyło się w roku 1866. W tym czasie karabin uczestniczył jednak w czterech wielkich wojnach i licznych mniejszych konfliktach.

Po nowym karabinie oczekiwano taktycznej rewolucji. Pojawienie się dalekonośnej broni strzeleckiej wzbudziło entuzjazm jednych i sceptycyzm innych. Ci pierwsi, zafascynowani zasięgiem i celnością, głosili nową epokę sztuki wojennej i całkowitą supremację walki ogniowej. Ci drudzy - z konserwatyzmu albo z rozsądku i doświadczenia - widzieli taktyczne problemy które negowały zalety karabinu. Po trochu rację miały obie grupy, jednak prawda leżała nie pośrodku ale trochę z boku. Praktyka zawiodła wygórowane nadzieje entuzjastów ale i obaliła liczne obawy konserwatystów. Jaskrawy kontrast teorii z rzeczywistością wystąpił zwłaszcza na polach wojny secesyjnej, wciąż mocno zakorzenionej w świadomości Amerykanów.

Jako miłośnicy broni przywykliśmy fascynować się jej celnością, zasięgiem, wyrafinowaniem technicznym a nawet elegancją wykonania. Jednak sto kilkadziesiąt lat temu była ona tylko narzędziem walki, które powinno zapewnić przewagę nad przeciwnikiem. Techniczne walory walory oceniano przez pryzmat praktycznej użyteczności. Jak tę przydatność oszacować? Przez sukcesy w bitwach? Wtedy świetny techniczny Lorenz mógłby okazać się najgorszą bronią świata. Ze swymi miernymi balistycznie karabinami Francuzi wygrali wiele konfliktów, w tym dwie wielkie wojny. Czy te sukcesy były przypadkiem czy raczej wynikiem trzeźwej oceny możliwości taktycznych?

Armie państw niemieckich, które nie widziały wojny od czasów Napoleona, zawzięcie doskonaliły broń, optymalizowały kaliber i konstruowały dalekodystansowe celowniki. Mający doświadczenie bojowe Francuzi wyposażyli w dalekosiężną broń elitarnych szaserów i żuawów ale z resztą piechoty się nie spieszyli. Na wojnę krymską wyruszyli z kapiszonowymi muszkietami. Może brakowało im fachowców? Zaraz, niech pomyślę: kto wynalazł karabin trzpieniowy i pocisk Minie? Tak czy inaczej optymistyczne wyniki ze strzelnic nie dały się powtórzyć na polu bitwy. Światło w tej kwestii rzucają dwie książki:

Paddy Griffith: Battle Tactics of the Civil War, ISBN 978-1847977892

Earl Hess: The Rifle Musket in Civil War Combat: Reality and Myth, ISBN 978-0700623839

Obrazek


Autorzy to renomowani historycy, autorzy mnóstwa publikacji z historii wojskowości. Obydwaj oparli swe publikacje na gruntownej analizie źródeł, o czym świadczy bogata bibliografia. W efekcie doszli do podobnych konkluzji, które mogą bulwersować laików, wychowanych na popularnych lekturach, ludowych legendach i YouTube. Rezultaty nie spodobają się bronoznawcom-amatorom, zaślepionym technicznymi parametrami ale ignorującym ograniczenia broni na rzeczywistym polu walki w rękach zwykłego żołnierza. Ponieważ jednak wnioski z książek są oparte na rzetelnych badaniach, trudno z nimi rzeczowo polemizować. Można się co najwyżej naburmuszyć że niedobra rzeczywistość znowu nie sprostała mitom.

Żaden z autorów nie neguje efektywności karabinów w elitarnych formacjach, w rękach wyszkolonych strzelców, działających indywidualnie albo w luźnym szyku. Szkopuł w tym że ci strzelcy byli nieliczni a ich oddziaływanie w warunkach dużej bitwy - niewielkie. Wyobraźnię rozbudzają śmiałe rajdy, celne strzały snajperów czy bohaterstwo jednostek. Z tego powstają legendy. Jednakże w XIX wieku wojny wygrywano szarą masą piechoty, złożonej ze zwykłych, przeciętnych ludzi.

Bitwy rządzą się własną mechaniką, będącą przedmiotem analizy obu autorów. Podczas gdy Hess koncentruje się raczej na piechocie, Griffith poświęca sporo uwagi pozostałym rodzajom broni oraz ich współdziałaniu na polu walki. Niespodziewanym ale bardzo istotnym ustaleniem jest niewielki przeciętny dystans efektywnej walki ogniowej (niewiele ponad 100 m), długotrwałość zaskakująco nieskutecznej strzelaniny i procent strat, nie przewyższający tego z wojen napoleońskich. Nawet nie zgadzając się z niektórymi wnioskami autorów trudno przejść obojętnie obok ich argumentacji, a przede wszystkim - przytoczonego materiału historycznego. Oprócz rozważań o broni palnej książki są kopalnią ogólnych informacji o sposobach walki w wojnie secesyjnej, ilustrowanych konkretnymi przykładami z pola bitwy.

Poniższa konkluzja Griffitha może służyć za zwięzłe podsumowanie obydwu książek:

Obrazek

W skrócie: Idea że gwintowany muszkiet zrewolucjonizuje taktykę jest ewidentnie fałszywa, po prostu przed odniesienie do dystansu i trwania walki ogniowej. Atakujące formacje nie były wykaszane ogniem zanim zbliżyły się do wroga. Nowe karabiny nie przeszkodziły artylerii strzelać kartaczami ani nie zmniejszyły jej roli. Kawaleria nie została zmieciona z pola zwiększoną siłą ognia a pod koniec wojny stała się decydującą bronią, nawet z użyciem szabli.

Obie książki widziałem także w Amazon Polska za w miarę akceptowanle ceny i z darmową dostawą.
Wycior
VIP
Posty: 2071
Rejestracja: pt 14.kwie.2017 - 14:45
Lokalizacja: Okolice Katowic
Moja broń: CP i ostry jęzor

Re: Co czytamy!

Post autor: Wycior »

Wojna krymska: nieprzyjemna prawda o zakłamanym konflikcie

Wojna krymska powinna nas interesować bo odegrała wielką rolę w rozwoju sztuki wojennej i broni strzeleckiej. Jednak rzetelną książkę o tej wojnie niełatwo znaleźć. Liczni autorzy, jeżeli nie odpisywali od siebie nawzajem to korzystali z oficjalnych źródeł brytyjskich. Tymczasem wojna krymska nie była zdecydowanym, wspaniałym, pełnym chwały tryumfem brytyjskiego oręża, jak Anglicy zwykli ją przedstawiać. Zwycięstwo okazało się bardzo kosztowne i wymęczone. Brytyjska armia grała drugie skrzypce a cała kampania była jej jedną wielką, żenującą kompromitacją. Tej brutalnej prawdy wiktoriańska publiczność nie chciała strawić, dlatego należało zaserwować jej inną wersję, dostosowaną do oczekiwań. Mnóstwo energii poświęcono rozdmuchiwaniu heroicznych epizodów i umniejszaniu roli sojuszników. Historyk Hugh Small napisał [*1] że pierwszą ofiarą wojny krymskiej była prawda:
Obrazek
Prawda o inwazji Rosji przez wiktoriańską Wielką Brytanię zimą roku 1854 nigdy nie została opublikowana. Stało się tak dlatego że w trakcie wojny krymskiej a także już po niej zastosowano celowe oszustwo, którego celem było ukryć niepowodzenia Wielkiej Brytanii, i od tamtego czasu historycy zostali wprowadzeni w błąd. Pierwotnym celem oszustwa była bagatelizacja znaczenia wojny przez obwinienie o jej wybuch zdyskredytowanych polityków, oraz zapewnienie wiktoriańskiej opinii publicznej że kraj nie ucierpiał z powodu niezdecydowanego wyniku wojny. Dzisiejsi historycy nadal opierają się na oficjalnych dokumentach, które zostały sfałszowane w celu ukrycia prawdziwych powodów inwazji Krymu, i wciąż w kółko opowiadają "bajeczkę" (według słów Williama Howarda Russella), utrzymującą że opisuje prawdziwe wydarzenia z pola bitwy.

Wspomniany wyżej, sławny korespondent Russell, z bitwy np. pod Almą widział niewiele, ale musiał sklecić reportaż i przepytywał każdego kto się nawinął. Dramatyzmu było sporo, prawdy - mniej, ale w Anglii czytano to z wypiekami na twarzy. Sam Russell później usprawiedliwiał się: jak miałem opisać coś czego nie widziałem ? (‘How was I to describe what I had not seen?).

Marszałek Garnet Wolseley służył w tej wojnie w randze kapitana. W roku 1893 przerwał milczenie, pisząc o sytuacji na Krymie [*2]:
Obrazek
Nasze cierpienia miały swój początek w szaleństwie, kryminalnej ignorancji, lekkomyślnym sknerstwie i nieudolności dżentelmenów, będących wówczas królewskimi ministrami. Rażąca ignorancja gabinetu który rozkazywał naszej armii na Krymie dorównuje tylko nikczemności, z jaką usiłował on zrzucić winę ze swoich barków i obarczyć nią generała Richarda Aireya (kwatermistrza) i władze wojskowe w polu. Wiemy teraz że brak wiedzy wojskowej u naszych przełożonych oficerów był w mniejszym stopniu ich własną winą niż skutkiem naszego monstrualnego systemu wojskowego, który pozwalał bezużytecznym ignorantom dowodzić pułkami i awansować na generałów.

Historię pisano więc na podstawie oficjalnych,"ulepszonych" dokumentów. Ale co z mnóstwem prywatnych pamiętników, kronik, listów autorstwa świadków wydarzeń i zawierających tragiczną prawdę? Wyjaśnia to Wolseley [*2]:
Obrazek
Listy wielu zdolnych oficerów wysłanych z pola do przyjaciół w kraj długo pozostawały w ukryciu gdyż sądzono, że ich publikacja mogłaby ewentualnie urazić jakiegoś dzielnego, wciąż żyjącego generała.

Potomkowie świadków wydarzeń z czasem udostępnili listy i pamiętniki zaś oryginalne dokumenty odtajniono. Trzeba było jednak czasu aby nowe pokolenie historyków zdobyło się na rewizję tradycyjnej narracji i zastąpienie jej prawdziwszą. Spośród najciekawszych publikacji dwie doczekały się przekładu na język polski:

Orlando Figes: Crimea: The Last Crusade (2012), tytuł polski: Wojna krymska 1853-1856, 2018, ISBN 978-8378898238

Obrazek

Terry Brighton: Hell Riders. The Truth about the Charge of the Light Brigade (2004), tytuł polski: Szarża lekkiej brygady, 2006, ISBN 978-8324124169

Obrazek

Jeżeli ktoś główkował, dlaczego w na polskiej okładce jeźdźcy dzierżą broń w lewej ręce, to powyżej ma odpowiedź. Czy krajowy wydawca koniecznie musiał się zbłaźnić? Obie książki mam w wersji angielskiej, dlatego nie potrafię ocenić tłumaczenia ani zacytować z przekładu. Mam nadzieję że fragment oryginału wystarczy. Tak Figes pisze o lądowaniu na Krymie:

Obrazek

Francuzi wyokrętowali się pierwsi, ich awangarda wspięła się na brzeg i w odmierzonych odległościach rozbiła wzdłuż plaży kolorowe namioty, wyznaczające punkty lądowania dla dywizji piechoty Canroberta, Bosqueta i księcia Napoleona. Przed zmrokiem wszyscy zostali wyładowani ze swoją artylerią.

W porównaniu z francuskim, brytyjskie lądowanie było bałaganem – kontrast, który stanie się aż nadto znajomy podczas wojny krymskiej. Nie zrobiono żadnych planów na wypadek lądowania bez napotkania oporu wroga (zakładano że trzeba będzie wywalczyć dojście do plaży), więc wpierw wysadzono piechotę, gdy morze było jeszcze spokojne. Zanim Brytyjczycy zdołali wyokrętować kawalerię, wiatr się wzmógł, a konie walczyły z falami. Na plaży Saint-Arnaud (francuski marszałek), rozsiadłszy się wygodnie na krześle z gazetą, oglądał te sceny z rosnącą frustracją, ponieważ jego plan zaskakującego ataku na Sewastopol został zniweczony przez opóźnienie. „Anglicy mają nieprzyjemny zwyczaj spóźniania się" napisał do cesarza.

Wyokrętowanie wojsk brytyjskich i kawalerii zajęło pięć dni.


Porównując autorów, Figes opisuje wydarzenia ogólniej i z szerszej perspektywy, podczas gdy Brighton przedstawia wybrane migawki historii drobiazgowo i z wielką dbałością o szczegóły. Książki świetnie się uzupełniają. Orlando Figes nie jest ekspertem od techniki wojskowej i tutaj zaliczył kilka potknięć, ale z punktu widzenia historycznej narracji jest to bez znaczenia.

Brighton wykonał ogromną pracę analizując mnóstwo relacji uczestników i naocznych świadków bitwy. W książce nie zajmuje się tylko osławioną szarżą. Dokładnie relacjonuje całą bitwę pod Bałakławą, wcześniejsze akcje brytyjskiej jazdy na Krymie i losy kawalerzystów po bitwie. Docieka nawet prawdy o Florence Nightingale, której legendę także ulepszono. Coś na temat "cienkiej czerwonej linii":

Obrazek

Z punktu Szkotów stojących w obliczu szarży sprawa nie była taka łatwa. Campbell zapewne kazał strzelać za wcześnie, bo pierwsza salwa nie powaliła ani jednego Rosjanina. Szeregowy Donald Cameron z 93 pułku napisał że chociaż kawalerzyści zawrócili to nie od razu uznali się za pokonanych:

Gdy Rosjanie znowu skierowali się w naszą stronę daliśmy ognia po raz drugi. Wydawało się że odchodzą. Przerwaliśmy ogień i wiwatowaliśmy. Tamci zawrócili i znów rzucili się na nas. Daliśmy ognia trzeci raz. Zatrzymali się, zawrócili i odjechali galopem.


Jeszcze raz Figes - o szturmowaniu Sewastopola. Francuzi brawurowym natarciem zdobyli właśnie kurhan Małachowski. Brytyjczycy też zapragnęli bitewnej chwały, atakując bastion Redan, ale mierzyli siły na zamiary. Dzięki zaskoczeniu udało im się wedrzeć na Redan, jednak rosyjski kontratak wyparł ich wkrótce do fosy przed bastionem. Zaczęła szerzyć się panika i bałagan:

Obrazek

"Ignorując polecenia oficerów aby wspiąć się na parapet, ludzie setkami trzymali się zewnętrznej kurtyny bastionu", wspomina porucznik Colin Campbell, obserwując ich z okopów, „chociaż dziesiątkami byli zmiatani przez ogień flankujący”. Wielu straciło nerwy i pobiegło z powrotem do okopów, które były pełne ludzi czekających na rozkaz do ataku. Dyscyplina się załamała. Wycofywano się w popłochu.

To fiasko trudno nazwać wojennym triumfem. W czasie szturmu nad Sewastopolem powiewała tylko francuska flaga. Takie obrazy trudno znaleźć w angielskiej, oficjalnej historii wojny.

Oprócz dwóch opisanych tu książek jest wiele innych pozycji, opowiadających szarą prawdę o wojnie krymskiej. Ich tłumaczeń na język polski nie widziałem, ale wymienię je na wypadek gdyby ktoś miał okazję do nich zajrzeć:

Alan Palmer: The Banner of Battle. The Story of the Crimean War (2015)
Winfried Baumgart: The Crimean War: 1853-1856 (2020)
Robert Kershaw: 24 Hours at Balaclava 25 October 1854 (2019)
Trevor Royle: Crimea. The Great Crimean War, 1854 - 1856 (2000)
Christopher Hibbert: The Destruction of Lord Raglan. A Tragedy of the Crimean War (1961)
John Grehan, Martin Mace: British Battles of the Crimean Wars 1854-1856 (2014)
Philip Warner: The Crimean War. A Reappraisal (1972)
Robert.Edgerton: Death or Glory - The Legacy of the Crimean War (1999)
--------------------------------------------
[*1] Hugh Small: The Crimean War. Europe's Conflict with Russia (2007) ISBN 978-0750985871
[*2] Colin Campbell: Letters from the Camp to his Relatives during the Siege of Sebastopol (1894)
Wycior
VIP
Posty: 2071
Rejestracja: pt 14.kwie.2017 - 14:45
Lokalizacja: Okolice Katowic
Moja broń: CP i ostry jęzor

Re: Co czytamy!

Post autor: Wycior »

O uzbrojeniu austriackich jegrów profesjonalnie i wyczerpująco

Temat uzbrojenia austriackiej lekkiej piechoty jest bardzo ciekawy. Mimo to długo nie doczekał się własnej monografii. W historii armii austriackiej lekka piechota zajmuje szczególne miejsce. Nie chodzi tylko o jegrów ponieważ w XVIII wieku większą rolę odgrywali tzw. graniczarzy (Grenzer) - formacje początkowo nieregularne i tworzone z wojskowych osadników na długiej (momentami do 1800 km) i niespokojnej granicy z Turcją. Nie brakowało też nieregularnych formacji ochotniczych (Freicorps), zaciąganych, jak np. osławieni Pandurzy, na czas wojny. Ich główną motywacją były łupy wojenne. To obszerny i zagmatwany temat, tutaj można go tylko zasygnalizować.

Tak wyglądał austriacki Jeger z roku 1778, podczas wojny o sukcesję bawarską:

Obrazek

Nigdzie w Europie uzbrojeniu lekkiej piechoty nie poświęcono tyle uwagi co w Austrii. Józef II, współregent Marii Teresy, chciał zreformować armię i ulepszyć jej uzbrojenie. Po roku 1768 pojawiło się kilka nowinek technicznych, jak dwulufowy sztucer graniczarskich strzelców wyborowych, wiatrówka Girandoniego, odtylcówka Crespi a później powtarzalny sztucer Girandoniego. Dwa pierwsze modele weszły na uzbrojenie i miały bojową historię. Ostatni okaleczył swojego wynalazcę.

Informacje o uzbrojeniu jegrów itd. były rozproszone po mnóstwie epokowych publikacji i przeważnie pisane frakturą (tzn. "krzaczkami"), co nie ułatwiało lektury. W Polsce trudno o wiarygodne źródła, chyba że uznamy za takowe kiepsko zakamuflowane oferty handlowe, które pojawiają się tu i ówdzie (raczej ówdzie). Ich autor jest na bakier nawet z arytmetyką (150x0.75 = 100 ?!). Wydana w roku 1990 w Austrii świetna publikacja Ericha Gabriela: Die Hand- und Faustfeuerwaffen der habsburgischen Heere, omawia temat broni jegerskiej nieco pobieżnie i fragmentarycznie. Jej słabą stroną jest skąpy materiał ilustracyjny. Sytuację zmieniła dopiero wydana w bieżącym (2021) roku książka:

Stefan Schuy: Österreichische Jägerwaffen 1767 - 1867, Windbüchsen, Jägerstutzen, Jägerkarabiner, Kammerbüchsen ISBN ISBN 978-3200075825.

Obrazek

Schuy to rasowy bronioznawca o gruntownym, akademickim wykształceniu, bogatej wiedzy z historii wojskowości, świetnej znajomości naukowej metodyki i chęci dzielenia się wiedzą. Cechuje go wysoka kultura językowa. Nic dziwnego że Stefan Szuy jest też uznanym autorem, mającym na koncie wiele książek o historii austriackiego uzbrojenia. Prowadząc badania miał dostęp do unikalnych materiałów źródłowych i do wielkiej, muzealnej kolekcji epokowej broni.

Głównym tematem książki jest systematyczne przedstawienie uzbrojenia strzeleckiego austriackiej lekkiej piechoty od zarania istnienia jegrów jako regularnej formacji aż do początku ery odtylcówek. W tytule mowa o jegrach ale część opisanej broni mieli w użyciu także graniczarzy i tyrolscy strzelcy wyborowi. Zaczynając od dwulufowego sztucera i wiatrówki Schuy omawia skałkówki, ich konwersję do systemu Console, potem oczywiście system Augustina, broń kapiszonową aż do Lorenza, kończąc na Wänzlu i Werndlu. Należytą uwagę poświecono broni eksperymentalnej i prototypom, które nie weszły na uzbrojenie. Przytaczane są instrukcje obsługi, informacje o narzędziach o broni, skrzynkach amunicyjnych i innym osprzęcie. Osobny rozdział omawia amunicję, rozwój i technikę wytwarzania pocisków kompresyjnych i ekspansywnych. Inny rozdział został poświęcony pobojczykom, które w większości austriackiej broni jegerskiej noszono oddzielnie. Nie zostały pominięte nawet karabiny wałowe. Na końcu autor skupia się na jegerskich bagnetach, opisując łącznie 37 bagnetów kłujnych i siecznych. Jak przystało na profesjonalistę, Schuy ilustruje tekst udokumentowanymi cytatami z epokowej literatury. Być może najlepszym sposobem zorientowania się w publikacji będzie rzut oka na obszerny spis treści:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Tutaj kilka migawek z wnętrza wspaniale ilustrowanej książki. Tutaj wspomniany, dwulufowy sztucer:

Obrazek

Fragment rozdziału o systemie Console, pokazujący systematyczną metodę prezentacji treści:

Obrazek

Z rozdziału o pobojczykach:

Obrazek

Tutaj o amunicji z pociskiem wydłużonym, w tym przypadku dla sztucerów komorowych i karabinków kawalerii:

Obrazek

Książka nie jest tania, ale może okazać się nie tylko pierwszą ale i ostatnią monografią o broni jegrów - po prostu dlatego że wyczerpuje temat. Ma też wszelkie szanse stać się pozycją kultową, a z czasem, gdy nakład się wyczerpie, niezłą lokatą kapitału. Mogę ją polecić każdemu poważnie zainteresowanemu tematem. Brak mi tylko pewności czy ukazanie się tej książki zachwyci wszystkich ...
Obrazek
Wycior
VIP
Posty: 2071
Rejestracja: pt 14.kwie.2017 - 14:45
Lokalizacja: Okolice Katowic
Moja broń: CP i ostry jęzor

Re: Co czytamy!

Post autor: Wycior »

Cha, cha, cha, a jednak! Rozbawiony jadowitą (ale bynajmniej nie zaskakującą ...) reakcją "ówdzie" zachodzę w głowę czemu nie odniesiono się tam do treści publikacji? Stara, komunistyczna metoda: skoro nie możemy kwestionować samej książki, to oplujmy przynajmniej jej autora. Zasygnalizuję inne, wcześniejsze dzieło Stefana Schuy. Już wtedy ćwiczył język i metodykę pracy naukowej (wiecie z grubsza co to jest, panowie krytycy?):
Obrazek.

Dlaczego wzmianki o czymś wykształceniu i kulturze języka tak boleśnie kogoś ubodły? Jest prawdą że Schuy wywodzi się z kolekcjonerskiej rodziny, na dodatek piszącej książki. Najpewniej stamtąd wzięła się zarówno jego pasja do broni jak i przekonanie że posiadaną wiedzą trzeba się dzielić z innymi. Natomiast co do eksponatów wykorzystanych w omówionej w poprzednim poście monografii broni jegrów to pochodzą one z Wehrtechnische Studiensammlung Braunau, z którym Stephan Schuy współpracuje. Jest o tym dokładna informacja w książce - wystarczyło tam zajrzeć i przeczytać. Oto notatka o tej znanej na świecie instytucji, jej bazie dokumentacji i unikalnych zbiorach:

Obrazek

Przy okazji: errata - zamieszcza ją (zwykle dołącza do publikacji) jej wydawca. Jeżeli błędy wytyka ktoś inny mamy krytykę albo recenzję.
Wycior
VIP
Posty: 2071
Rejestracja: pt 14.kwie.2017 - 14:45
Lokalizacja: Okolice Katowic
Moja broń: CP i ostry jęzor

Re: Co czytamy!

Post autor: Wycior »

Niszczycielski anioł: gdzie, kiedy, jak i dlaczego?

Renomowane niemieckie czasopismo AMZ (Allgemeine Militär-Zeitung) w numerze z 3 września 1859 r. zamieściło następujący tekst:

Obrazek

Prawdopodobny wpływ broni gwintowanej na sztukę wojenną był w ostatnich latach niewyczerpalnym tematem niemiarodajnych opinii. Niewiele wojskowych tematów dyskutowano z tak zaciekłą wytrwałością i z tak niewielkim pożytkiem.

Zaledwie dwa miesiące wcześniej uzbrojoną w doskonałe karabiny Lorenza Austrię w spektakularnym stylu pobili gorzej uzbrojeni Francuzi i Sardyńczycy. W wojnie 1859 r. trudno było wyskazać przełomową rolę dalekosiężnej broni. Jeszcze pół roku wcześniej, w oparciu o wojnę krymską, nawiedzeni entuzjaści głosili wojskową rewolucję. Po bitwie pod Inkermanem w roku 1854 angielski publicysta William Russell pisał o salwach Minie "rozrywających" szyki Rosjan jak ręka niszczycielskiego anioła [*1]. Czym więc był karabin Minie: cudowną bronią czy ekwiwalentem muszkietu?

Kontrowersja wynikała z niedoceniania faktu, że karabin był częścią systemu złożonego z broni i obsługującego ją żołnierza. Bojową wartość systemu określał słabszy element tej pary. Z muszkietem świetny strzelec nie znaczył wiele więcej niż nieudacznik z poboru. Z karabinem świetny strzelec miał szansę się wykazać. Świetnych strzelców było jednak w szeregach niewielu a żeby mogli się wykazać musiały zaistnieć określone warunki.

Analizą tej sytuacji zajął się Brett Gibbons w swej książce z roku 2018:

Brett Gibbons: The Destroying Angel: The Rifle-Musket as the First Modern Infantry Weapon (ISBN 978-1719857277)

Obrazek

Spis treści książki:
Obrazek

Gibbons pokazuje narodziny i rozwój taktyki ogniowej oraz jej początkowe, praktyczne ograniczenia. Przedmiotem analizy są wojny: krymska, secesyjna, sardyńska 1859, duńska 1864, prusko-austriacka 1866 oraz powstanie sipajów w Indiach. Gibbons niewątpliwie jest entuzjastą karabinu Minie i anglofilem, ale nie do tego stopnia aby pozbawiło go to obiektywizmu. Gibbons próbuje wskazać że kapiszonowy, gwintowany karabin był pierwszym nowoczesnym orężem piechoty. Owszem, był - z technicznego punktu widzenia. Czego mógł dokonać na polu bitwy zależało od żołnierza. Jeżeli żołnierz był kiepski to odium fiaska przeważnie spadało na karabin.

Niektóre tezy autora mogą wydać się odważne i spolaryzowane, ale nie z gruntu fałszywe. Zamiast negować bądź ignorować niewygodne fakty Gibbons stara się raczej poszukać okoliczności w których gwintowany karabin mógł wykazać się skutecznością i stanowić nową jakość w walce. Nawet nie zgadzając się z pewnymi wnioskami Gibbonsa nie można przejść obojętnie obok jego argumentacji, a przede wszystkim - przytoczonego materiału z historycznych źródeł.

Gibbons akceptuje rzeczywistość wojny sardyńskiej, gdzie przypadki dalekiego ostrzału były rzadkie i dominowała masowa walka ogniowa na małym dystansie:

Obrazek

Gibbons nie polemizuje z Griffithem i Hessem (viewtopic.php?p=53073#p53073) w kwestii dystansów walki strzeleckiej i "napoleońskiej" taktyki w wojnie secesyjnej:

Obrazek

Gibbons nie broni opinii o rzekomo rewolucyjnym wpływie karabinu Minie na taktykę wielkich bitew:

Obrazek

W zamian za to Gibbons pokazuje warunki w których właściwie użyty gwintowany karabin mógł rozwinąć swój potencjał. Gibbons najwięcej uwagi poświęca karabinowi Minie w rękach Anglików, a więc na wojnie krymskiej i w powstaniu sipajów. W centrum uwagi jest szkolenie strzeleckie angielskiej piechoty w specjalnie zorganizowanej w tym celu szkole w Hythe. Autor, opierając się o historyczne źródła, dokumentuje i porównuje efekt użycia nowej broni w rękach żołnierza wyszkolonego i nie wyszkolonego. Przykładowo w Indiach nie toczono wielkich bitew w stylu europejskim. Z uwagi na szczupłość sił Anglicy byli skazani na ekonomiczną taktykę z maksymalnym wykorzystaniem siły ognia. Na szczęście w Indiach mieli wojsko dobrze wyćwiczone strzelecko i przezbrojone w Enfieldy P1853. Ich przeciwnik, niewątpliwie dzielny i ofiarny ale gorzej uzbrojony, wyszkolony i zdyscyplinowany, nie mógł znaleźć skutecznego antidotum. Dlatego w centrum uwagi Gibbonsa jest szkolenie strzeleckie angielskiej piechoty w specjalnie zorganizowanej w tym celu szkole w Hythe i jego wpływ na stopniową ewolucję angielskiej piechoty i jej sposobu walki. Oto fragment o tłumieniu powstania sipajów:

Obrazek

Gibbons nie jest może autorem o takim ciężarze gatunkowym jak Griffith czy Hess, ale wykonał solidną, dobrze udokumentowaną pracę, czego dowodzi chociażby bogata bibliografia. Dlatego lekturę jego książki można polecić wszystkim miłośnikom strzelectwa historycznego. Przypomnę jeszcze że Brett Gibbons spłodził także książkę: The English Cartridge: Pattern 1853 Rifle-Musket Ammunition.

Książkę w wersji drukowanej widziałem w przystępnej cenie na Amazon pl, a w postaci e-booka w ofercie Kindle, obecnie (4.01.2022 r.) zaledwie za 3.14 USD.
--------------------------------
[*1] William Russell: The War from the Landing at Gallipoli to the Death of Lord Raglan (1855)
alterjorge
Bywalec
Posty: 117
Rejestracja: sob 06.lis.2021 - 22:58
Moja broń: brak

Re: Co czytamy!

Post autor: alterjorge »

Polecam dziś dwie książki.
1. Józef Tadeusz Louis " Kronika rewolucji krakowskiej" tu : https://pbc.gda.pl/dlibra/publication/3 ... anguage=pl
Lektura jak najbardziej na czasie bo za tydzień jakoś będzie rocznica tego dziwnego powstania i rabacji galicyjskiej zarazem.
2. Stanisław Kawczak " Milknące echa" , czyta się jednym tchem, dostępna tu : https://obc.opole.pl/dlibra/publication ... 73/content
To lektura obowiązkowa powinna być, w miejsce mącącej umysły sienkiewiczowszczyzny . Długo szukałem, bo to cwancyngiery, sympatie rodzinne dla tego pułku mam. Bardzo polecam, dziś w dobie zamętu politycznego, koniecznie.
Wycior
VIP
Posty: 2071
Rejestracja: pt 14.kwie.2017 - 14:45
Lokalizacja: Okolice Katowic
Moja broń: CP i ostry jęzor

Re: Co czytamy!

Post autor: Wycior »

Bardzo dobre pozycje! Kronika rewolucyi krakowskiej występuje tu wprawdzie jako zbiór pojedynczych stronic ale minimalnym wysiłkiem da się uzyskać z nich książkę w formacie .djvu albo .pdf. Jak to zrobić opisałem tutaj: viewtopic.php?p=51681#p51681.
alterjorge
Bywalec
Posty: 117
Rejestracja: sob 06.lis.2021 - 22:58
Moja broń: brak

Re: Co czytamy!

Post autor: alterjorge »

Pochwalę się, bo długo czekałem ale w końcu książka dotarła. Brian C. Knapp " The Calisher&Terry in British and Colonial Military Service 1856-1900, The Company, its Production and Service Use in Britain and the Colonies " . Bardzo potrzebna pozycja, bogato ilustrowana, rzetelna, mnóstwo ciekawostek, między innymi pistolet C&T czy wariacje modelu podstawowego, w tym ciekawe szkice C&T z kontraktu rosyjskiego. Fantastyczna lektura i dla kolekcjonera- nie tylko angielskiej broni historycznej- nieodzowna. Zdaje się, że jeszcze można ją kupić tu : www.kentrotman.com
Frycek
Posty: 26
Rejestracja: pn 24.paź.2022 - 15:58
Moja broń: Remington New Model Army 1858

Re: Co czytamy!

Post autor: Frycek »

Polecam książkę "Rewolwerowcy" Jamesa Reasonera

https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4801378 ... go-zachodu
ODPOWIEDZ