Pocisk Mini'e i kaszka czyli pchamy miniaka do rewolweru.

Czarnowidz
Stary bywalec
Posty: 810
Rejestracja: pt 18.lis.2011 - 21:37
Lokalizacja: 3Miasto
Moja broń: Remington NMA1858 uberti TI, Kentucky flintlock

Pocisk Mini'e i kaszka czyli pchamy miniaka do rewolweru.

Post autor: Czarnowidz »

Witam!
Jakiś czas temu zainspirowany eksperymentami Wilego357 z pociskami do czarnoprochowych nabojówek oraz jego stwierdzeniem że: "... nawet nieudane próby dają jakąś wiedzę..." postanowiłem na strzelnicy poupychać do lufy mojego Kentucky flintlock pistol wszystko co ma kaliber około .45" i jest przewidziane do upychania w lufie (no i oczywiście pojedyńczo, nie wszystko na raz :lol: ) Czy takie niekiedy z pozoru kuriozalne pomysły mają jakiś sens? Jestem zdania że jak najbardziej. Nawet jeśli nie osiągniemy nadzwyczajnego skupienia to możemy poznać zjawiska z których istnienia sobie nie zdajemy sprawy oraz możemy poznać jakiego rzędu wielkości błąd one wywołują.

Ja dzięki nim dowiedziałem się pięciu rzeczy: które pociski najlepiej latają mi z tego pistoletu, które najgorzej, te najgorsze o ile są gorsze od najlepszych, tego że nawet z tych najgorszych da się w czasie apokalipsy zombi trafić z 10m zombiaka w głowę oraz tego że teoretycznie zupełnie niepasujące do tej broni i naważki, karabinowe pociski Mini'e latają tylko nieco gorzej od najlepiej latających kul na flejtuchu.

No właśnie, pociski Mini'e...
Były to pociski które kupiłem 16lat temu do mojej pierwszej broni CP, Ardesowego Hawkena z 32calową lufą i skokiem 1-32". W tym Hawkenie latały również bardzo ładnie i bijąc wszystkie inne pociski na głowę oprócz kuli na flejtuchu. Choć do Ardesowskiej lufy wchodziły zauważalnie lżej niż do lufy Pedersoliego.

Poszperałem trochę w necie i okazało się że te pociski (sklepowej jakości) zostały odlane w formie Lee Precision Mini'e bullet mold Owersize .454". To właśnie owe "Owersize" sprawiło że te pociski polubiły się z lufą adresy. Ardesa robiła swoje lufy jako nadwymiarowe (informacja pozyskana z beżowego forum) i pozostałe pociski były dla niej za luźne. Wchodziły do niej bardzo lekko i oprócz dużego rozrzutu miały także większy od cięższych Mini'e opad... To "owersize" sprawiło również że w czasie ładowania ich do pistoletu skałkowego gwint odrazu nacinał się na ich długiej, dużej powierzchni dzięki czamu były dobrze prowadzone w lufie. "Pusta dupka" sprawia że nie mają one dużych wymagań odnośnie prędkości obrotowej by zapewnić im stabilność. Naprawdę lubię te pociski. :D

Pomyślałem więc że może by spróbować jak będą latać z rewolweru po ich wcześniejszym przekalibrowaniu na . 450". Tak się składa że mam taki kalibrator więc czemu by nie spróbować? Tylko że w rewolwerze trzeba "wyregulować" głębokość osadzenia pocisków w bębenku tak by były jak najbliżej krawędzi komory. Zazwyczaj robi się to przy pomocy przybitki filcowej lub kaszki. Oczywiście sadzać miniaka na filcu nie ma sensu bo filc jest zbyt sprężysty i miniak się nie rozpęczni ale kaszka? Czy kaszka również jest na tyle sprężysta by uniemożliwić "rozkwit" sukienki Minie?

Może się to przydać w kontekście choćby np. karabinka Colt Root. Co o tym myślicie? Może już ktoś próbował takich rzeczy?
ODPOWIEDZ