Częstym wyzwaniem przy konserwacji lub renowacji starej broni (replik także ...) są zapieczone śruby i wkręty (dla uproszczenia będę je dalej utożsamiał). Pierwsza zasada: bez desperackich akcji typu: "jeszcze raaaaaz spróbuję, moooożee w końcu zgaga się ruszy?". Skutek: zrujnowany łeb śruby, szkody kolateralne w spostaci rys na sąsiednich częściach metalowych i wgnieceń osady. Jeżeli śruba nie ruszy przy użyciu normalnej siły to widocznie nie ma ochoty. Trzeba ją przekonać. Po kolei:
1. W dawnej broni spotykamy prawie wyłącznie śruby mające łeb ze szczeliną o profilu prostokątnym. Obejrzeć pod lupą szczelinę w główce. Często jej dno zalega warstwa rdzy i/lub zaschniętego smaru. To trzeba usunąć. Drugie pytanie: jak mocno "zjechana", zniekształcona jest sama szczelina? Kolejne, nieudane siłowe próby będą ją tylko dalej rujnować. Następna próba ma się udać, a jeżeli nie będzie dobrze rokować należy ją zawczasu przerwać i poszukać lepszej metody.
2. Przygotować właściwy wkrętak. Szerokość ostrza powinna ściśle odpowiadać długości szczeliny a grubość: jej szerokości u spodu. Normalnie szczelina śruby posiada przekrój prostokątny ale standardowy wkrętak ma profil klinowy, z tendencją do deformowania główki śruby:
Dlatego do śrub w dawnej broni trzeba stosować tzw. "szlif rusznikarski", przy którym płaszczyzny końcówki wkrętaka są do siebie równoległe. Zaryzykowałbym twierdzenie że w replikach jest to jeszcze ważniejsze, bo tam śruby bywają wykonane z miękkiej stali bez utwardzania powierzchniowego.
Optymalną drogą do kompletu wkrętaków rusznikarskich jest własna szlifierka stołowa, nawet najprostsza (od ~110 zł). Po nabyciu wprawy z dowolnie kiepskiego chińskiego śrubokręta da się zrobić wkrętak optymalnie dopasowany do danej śruby. Wkrętak z przeciętnego materiału ale dokładnie dopasowany do śruby jest znacznie lepszy niż niezbyt pasowny wkrętak firmowany przez NASA.
3. Aby ruszyć zapieczone śruby nieraz wystarczą proste środki. Łeb wkręta tkwiącego w drewnie, np. mocującego osłonę spustu albo antabkę, wystarczy podgrzać np. elektryczną lutownicą, najlepiej taką z grubym miedzianym grotem. Wkręt trzymają przeważnie zaschłe/spolimeryzowane oleje i żywice a te są wrażliwe na ciepło. Stal źle przewodzi ciepło, więc czasem trzeba podgrzewać przez minutę ale potem wkręt powinien puścić.
Przy śrubach do metalu zaczynamy od moczenia w penetratorze, np. nafcie czy WD-40 i obstukania młotkiem za pośrednictwem dopasowanego do szczeliny wkrętaka. Udary wzdłuż osi śruby wywołują wibracje zrywające styk przyrdzewiałych elementów. Dobrym pomysłem jest "wkrętak" ze sprężystego mosiądzu, przewodzącego wibracje ale chroniącego główkę przed deformacją. Kilka lżejszych uderzeń, na koniec jedno mocniejsze. Obstukanie może ułatwić działanie penetratora dlatego cykl moczenia i obstukiwania warto powtórzyć kilka razy. Cierpliwość, cierpliwość, ....
Kolejnym etapem jest nagrzewanie. Nadaje się zwykła lampa lutownicza na propan-butan. Nie grzejemy do do czerwoności, często wystarczy 300, maksymalnie 500C. Przy krótkotrwałym podgrzaniu do takich temperatur rozhartowanie nie grozi. Wykorzystujemy termiczną rozszerzalność metalu i różną prędkość nagrzewania poszczególnych elementów, np. kominka i komory albo śruby i płyty zamkowej. Zależnie od sytuacji trzeba to sobie przemyśleć. Do selektywnego nagrzewania przydaje się prosta przesłona z kawałka blachy:
Najlepiej próbować kręcić dopiero gdy nagrzewany element osiągnął zadaną temperaturę. Cykl moczenia-obstukowania-nagrzewania także można parę razy powtórzyć.
4. Co jeżeli mimo sumiennego zmiękczenia rdzy śruba nadal nie wychodzi "po dobroci", tzn. przy normalnym przyłożeniu śrubokręta? Wtedy pozostaje zwiększyć moment obrotowy. Metodę "siła*gwałt" odradzam, ponieważ kończy się ona często utratą kontroli i wbiciem wkrętaka w osadę (ewentualnie we własne przednie odnóże), o zmasakrowaniu śruby nie wspomnę. Im mocniej dociskamy tym trudniej zapewnić zgodność osi śruby i wkrętaka. Wykrętak udarowy też nie jest optymalym instrumentem. Końcówki wykrętaków bywają wykonane z twardych materiałów i mogą deformować łby wykręcanych śrub. Przypadkowa utrata kontroli albo np. odłamanie końcówki może oznaczać spore szkody uboczne.
Sprawdziła mi się metoda z wykorzystaniem wiertarki słupowej. Typowa wiertarka - nawet chińska - jest w stanie zapewnić nacisk przynajmniej 50 kG. W ten sposób można dokładnie dopasować i wycentrować ostrze wkrętaka w szczelinie śruby oraz zapewnić zgodność osi wkrętaka z osią śruby
Następnie dźwignią dociskamy śrubę do łba i blokujemy wrzeciono (każda standardowa wiertarka ma blokadę wrzeciona). Teraz mamy obie ręce wolne. Jedną z rąk będziemy obracać uchwyt, drugą możemy np. skierować palnik na łeb śruby. Na uchwyt wiertarski zakładamy np. "żabkę" i powoli zaczynamy wywierać nacisk. Podkreślam: powoli i stopniowo:
W pewnym momencie śruba powinna ruszyć i w tedy należny natychmiast zaprzestać obracania. Pamiętajmy ze wykręcana śruba porusza się przeciw naciskowi. W praktyce wystarczy obrócić śrubę o kilka - maks 10 stopni. Teraz można wyjąć obiekt z wiertarki gdyż do dalszego wykręcania będzie potrzebny znacznie mniejszy moment. Żabkę należy zapiąć u nasady uchwytu wiertarskiego, gdyż jest tam pierścień z solidnego metalu. Zakładając go niżej można uszkodzić - zgnieść uchwyt.
Podobną technikę można zastosować przy wykręcaniu kominków. Bardzo często ich prostokątny uchwyt dla klucza jest zdeformowany i pościnany, tak ze do wykorzystania nadaje się ewentualnie tylko sama podstawa:
Klucz przyłożony pod naciskiem wiertarki nie będzie zeskakiwał i da radę przyłożyć do kominka wielokrotnie większy moment obrotowy niż zdołalibyśmy osiągnąć ręką. Dzięki tej metodzie jeszcze nigdy nie byłem zmuszony rozwiercać kominków.
5. Kłopotliwe może być wykręcanie długich śrub, w których zapieczony gwint występuje na końcu. Przykłady: śruby mocujące zamek albo śruba warkocza lufy. Zdarza się też że obiektu nijak nie da się zamocować w wiertarce. Może wtedy pomóc wklejenie bitu wkrętaka w sam łeb śruby (wklejanie całego wkrętaka bym odradzał):
Do klejenia należy użyć żywicy typu "płynny metal" o wysokiej wytrzymałości na ściskanie. Poza unieruchomieniem bitu zadaniem żywicy będzie bowiem przeniesienie większości momentu na łeb śruby. Trzeba pamiętać o dokładnym odtłuszczeniu łba i bitu oraz uważać aby żywica nie dostała się pod łeb śruby (w razie draki: denaturat). W praktyce wystarczy zabezpieczyć styk twardym smarem (ja stosuję łój). Po zakończeniu pracy żywicę można usunąć przez podgrzanie (większość żywic mięknie już w temperaturze nie przewyższajacej 150C). Wykręcaną śrubę można od strony gwintu podgrzewać np. palnikiem, a łeb pokręcać wklejonym bitem. Przy długiej śrubie ciepło nieprędko dotrze do główki ale na wszelki wypadek można ją przykryć mokrą szmatką.
Rozwiercanie zapieczonej śruby to naprawdę ostateczność. Jeżeli mimo wszystko do tego dojdzie radzę pomyśleć o wiertłach lewoskrętnych. Może nastąpić mały cud a śruba ruszy się i wyjdzie sama.
Wykręcanie zapieczonych śrub i wkrętów
-
- Stary bywalec
- Posty: 578
- Rejestracja: pn 03.kwie.2017 - 19:07
- Moja broń: za dużo się tego uzbierało : )
Re: Wykręcanie zapieczonych śrub i wkrętów
Bardzo przydatna porcja fachowej wiedzy. Od siebie mogę dodać że do ruszenia zapieczonych kominków rewolwerowych dobry jest specyficznie ukształtowany kluczyk od derringera Great Gun i odrobina specyfiku firmy K2 Volcano ( spryskać od góry i zostawić na parę godzin )
Re: Wykręcanie zapieczonych śrub i wkrętów
Wszystko się może zdarzyć
Kilka dni temu po zerwaniu łba śruby M5 pozostałość została pokonana przy pomocy klasycznego wiertła fi 3,5 mm i naostrzonego trójkatnego "wykrętaka"
Wcześniej oczywiście zastosowałem penetrator żeby "wyluzować" zerwaną śrubę, potem punktak, wiercenie i wykrecanie.
Niekoniecznie zaraz wiertło lewozwite, takie klasyczne też bywa przydatne.Rozwiercanie zapieczonej śruby to naprawdę ostateczność. Jeżeli mimo wszystko do tego dojdzie radzę pomyśleć o wiertłach lewoskrętnych. Może nastąpić mały cud a śruba ruszy się i wyjdzie sama.
Kilka dni temu po zerwaniu łba śruby M5 pozostałość została pokonana przy pomocy klasycznego wiertła fi 3,5 mm i naostrzonego trójkatnego "wykrętaka"
Wcześniej oczywiście zastosowałem penetrator żeby "wyluzować" zerwaną śrubę, potem punktak, wiercenie i wykrecanie.