Charleville 1777 .69 kontra Brown Bess .75 Long Land Patern

Broń długa taka jak karabiny i strzelby.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
BPCarbinePB
Posty: 24
Rejestracja: pt 12.lut.2016 - 10:45
Lokalizacja: W-ek/ Poznań
Moja broń: brak

Charleville 1777 .69 kontra Brown Bess .75 Long Land Patern

Post autor: BPCarbinePB »

Witam

XVIII vs XXI wiek. Tak się zastanawiam, czy współczesne repliki tych karabinów mają takie same charakterystyki w kwestii skutecznego dystansu jak ich ówczesne pierwowzory? Bo z tego co kojarzę, to BB skutecznie raziły do około 100m, natomiast wz. 1777 do 300m. Jak to się ma do współczesnych replik przy strzelaniu tarczowym? Czy z obu można z powodzeniem strzelać na dystansach 100-200m?

Pozdrawiam
Dawid
Awatar użytkownika
Wena2k432
Bywalec
Posty: 323
Rejestracja: wt 26.kwie.2016 - 07:55
Moja broń:

Re: Charleville 1777 .69 kontra Brown Bess .75 Long Land Patern

Post autor: Wena2k432 »

Niestety nie mam praktycznej wiedzy, aby w pełni odpowiedzieć na twoje pytanie. Ponieważ od jakiegoś czasu sam choruję na muszkiet skałkowy zbieram pewne informacje. Zazwyczaj podaje się, że 300m to maksymalna donośność skałkowych muszkietów gładkolufowych, takich jak oba wymienione przez ciebie. Jednocześnie ogień zazwyczaj prowadzony był na maksymalnym dystansie do 100m (do formacji przeciwnika). Przy czym podaje się, że celnie strzelano na dystansie 50-60m (do pojedynczej sylwetki). Niestety broń ta nigdy nie była stworzona do celnego strzelania tarczowego, więc celne strzelanie na dystansie 100m uważam za maksymalne, co można osiągnąć.

Mogę się oczywiście mylić, dlatego zweryfikuj te dane. Na youtube jest również fajny test repliki Brown Bess prowadzony przez Hickok45.

Pozdrawiam
Awatar użytkownika
Bready
Stary bywalec
Posty: 1430
Rejestracja: czw 23.lut.2012 - 02:03
Lokalizacja: Dupont, PA, USA
Moja broń: Duzo ,dawno nie liczylem ;)

Re: Charleville 1777 .69 kontra Brown Bess .75 Long Land Patern

Post autor: Bready »

Powyzej 100 m krzywa balistyczna zaczyna gwaltownie opadac ,wiec jezeli nawet donosnosc wynosi 300 m ,to trzeba by dokladnie znac odleglosc i miec dobrze wyskalowany celownik aby tak ustawic kat by w cokolwiek trafic.
Stefanek
Bywalec
Posty: 368
Rejestracja: śr 20.sty.2016 - 16:16
Lokalizacja: niedaleko Warszawy
Moja broń:

Re: Charleville 1777 .69 kontra Brown Bess .75 Long Land Patern

Post autor: Stefanek »

W tym artykule:
https://de.wikipedia.org/wiki/Muskete
w rozdziale "Taktik und Wirkung" jest zamieszczona tabela z wynikami strzelania doświadczalnego z 1810 roku (model 1777 i BB też były badane). Dla nieznających niemieckiego: W tabeli podana jest ilość trafień na 200 strzałów, zależnie od odległości celu. Cel miał wymiary (uwaga!) wysokość: 1,88 m x szerokość: 31,4 m, czyli odpowiadał wymiarom frontu nacierającego oddziału piechoty.
To tyle o celności gładkolufowych muszkietów. Stara anegdota głosi, że broń uznawano za celną, jeśli strzelec z odległości 100 kroków mógł trafić w stodołę (inna wersja mówi, że jeśli ktoś z takiej broni trafił ze 100 kroków w stodołę, to miał zadatki na dobrego strzelca). Jak widać, w tych anegdotach jest sporo prawdy :-D
Ówczesne muszkiety to nie była broń do celnego strzelania. Strzały oddawali jednocześnie żołnierze na szerokości całego frontu oddziału i to jeszcze uformowani w kilku rzędach, wyrzucając w stronę przeciwnika chmurę kul. To zwiększało prawdopodobieństwo tego, że kilku żołnierzy przeciwnika upadnie, a reszta na tyle straci morale, że nie będzie w stanie przeprowadzić skutecznego ataku na bagnety. To walka w zwarciu rozstrzygała starcie, a nie pojedynek strzelecki (ulubione powiedzonko Suworowa: "Kula głupia - bagnet zuch!").
Tak naprawdę dopiero upowszechnienie się na polu walki gwintówek zmieniło tę taktykę. W początkowej fazie Wojny Secesyjnej oddziały szły na siebie ławami, jak za czasów napoleońskich. No i zdziwienie... bo po salwie przeciwnika nie padali pojedynczy żołnierze, tylko nagle zaczęły padać całe oddziały. No i się zaczęło... rozsypanie w tyralierę, przypadnięcie do ziemi, maskowanie... "Napoleońska" taktyka malowniczych, zwarcie maszerujących, kolorowych czworoboków bezpowrotnie odeszła w zapomnienie.
Ale w czasach modelu 1777 i BB miała się jeszcze świetnie. Nie bez powodu.
To tak w telegraficznym skrócie ;)
siwy_49
Posty: 1
Rejestracja: wt 26.kwie.2016 - 20:12
Moja broń:

Re: Charleville 1777 .69 kontra Brown Bess .75 Long Land Patern

Post autor: siwy_49 »

Podaje link do innego forum z ciekawa dyskusja na podobny temat. Z tą celnoscia nie było wcale tak źle.
http://il2forum.pl/index.php?topic=13043.15
Stefanek
Bywalec
Posty: 368
Rejestracja: śr 20.sty.2016 - 16:16
Lokalizacja: niedaleko Warszawy
Moja broń:

Re: Charleville 1777 .69 kontra Brown Bess .75 Long Land Patern

Post autor: Stefanek »

Chyba mylisz celność z donośnością/odległością strzału skutecznego. Bo w tamtej dyskusji mówi się o tym i o tym. Z tym, że o celności to padają ze dwa zdania w stylu (cytat):
"opierając się na ogólnej wiedzy na temat broni odprzodowej sadzę, że trafienie człowieka na 75m było już sporym wyzwaniem"
Ja nie sądzę - ja wiem, że tak było ;-) Temat był wielokrotnie badany przez bronioznawców. Przytoczona przeze mnie tabela to tylko jeden mały przyczynek. O tyle ciekawa, że z epoki.
Najlepszym dowodem na celność (a raczej jej brak ;-)) muszkietów gładkolufowych jest ówczesna taktyka piechoty. Wyobraź sobie, że przy rechocie werbli idą na siebie dwa oddziały piechoty. Pełny wyprost. Równy krok. Zwarci ramię w ramię. Zatrzymują się na komendę by oddać salwę w odległości 100 kroków (ok 75 m) od siebie...
To nie jest fantazja. To jest opis z ówczesnych regulaminów. Zachowanych i dostępnych do dzisiaj. Wystarczy przejechać się na jakąś rekonstrukcję bitwy z okresu wojen napoleńskich, albo z Powstania Listopadowego, żeby zobaczyć to na własne oczy.
Przecież gdyby ta broń była celna, jakby wielu z nas chciało, to taka jedna salwa zakończyła by bitwę. A następnym razem już na pewno nikt takiego błędu by nie popełnił (tak właśnie działo się na początku Wojny Secesyjnej w Stanach, kiedy powszechnie do służby zaczęły wchodzić gwintówki).
Inna sprawa to jest to, że teraz strzela się z tej broni w warunkach "laboratoryjnych". Na spokojnej strzelnicy, z dobrej podpórki, przy stabilnej postawie. Oczywiste jest, że w takich warunkach da się uzyskać lepsze wyniki niż w polu. Ta broń jednak była budowana do użycia w polu i tam się ją powinno oceniać.
A już zupełnie inna sprawa to odległość strzału skutecznego. Nikt nie wątpi, że można było zabić z tej broni z odległości pół kilometra albo i więcej. Ale trafić na taką odległość można było tylko przypadkiem.

No dobra... wygadałem się i obiecuję, że już więcej w tej dyskusji odzywał się nie będę ;-)
Awatar użytkownika
BPCarbinePB
Posty: 24
Rejestracja: pt 12.lut.2016 - 10:45
Lokalizacja: W-ek/ Poznań
Moja broń: brak

Re: Charleville 1777 .69 kontra Brown Bess .75 Long Land Patern

Post autor: BPCarbinePB »

Wybaczcie tak długą przerwę. Proszę nie obiecuj, ponieważ Twoje przemyślenia i wyjaśnienia są bardzo rzeczowe i z pewnością nie jednej osobie pomogą w podjęciu decyzji poważnego zainteresowania się karabinami wojskowymi.
Dziękuję za ciekawą dyskusję i konkretne wypowiedzi.
ODPOWIEDZ