Krótka historia trzpienia w lufie

Broń długa taka jak karabiny i strzelby.
Awatar użytkownika
mar_kow
Stary bywalec
Posty: 1060
Rejestracja: pt 16.lut.2018 - 12:18
Lokalizacja: Mazury
Moja broń: skuteczna

Re: Krótka historia trzpienia w lufie

Post autor: mar_kow »

Bardzo fajny opis...:)
Zastanawiam się jak zachowywałyby się pociski minie .445 w lufie .45 1:48. W Saguaro są takowe do kupienia. https://saguaro-arms.com/product-pol-36 ... e-445.html Formalnie spełniałyby warunki opisanego powyżej szybkiego wojskowego ładowania (kpt. Delvigne). Są również dostępne w pełnym kalibrze .45 ale biorąc pod uwagę dopasowanie kołnierza pocisku do gwintu po strzale balistyka może być zupełnie inna. Różnica może niewielka ale może być znacząca.
Oczywiście nic tego nie potwierdzi jak nie praktyka... Chyba że może ktoś już strzelał i się pochwali...
wyrzucony
Stary bywalec
Posty: 930
Rejestracja: pt 13.maja.2016 - 22:03
Moja broń: brak

Re: Krótka historia trzpienia w lufie

Post autor: wyrzucony »

Przy takiej próbie pokusiłbym się o zastosowanie zasady Wilda tak jak w karabinach feldstutzer. Chodzi mi o tą lukę powietrzną między prochem a dnem pocisku i ograniczniku na pobojczyku.
Wycior
VIP
Posty: 2071
Rejestracja: pt 14.kwie.2017 - 14:45
Lokalizacja: Okolice Katowic
Moja broń: CP i ostry jęzor

Re: Krótka historia trzpienia w lufie

Post autor: Wycior »

Super artykuł na bardzo interesujący temat! Taki wspaniały post zasługuje na kilka kosmetycznych uzupełnień.
Derek pisze: wt 29.sty.2019 - 15:46 w Szkole Strzeleckiej założonej w 1928 r. w Viencennes
1828 i Vincennes - oczywiste literówki, ale żeby nikt się nie dziwił.
Derek pisze: wt 29.sty.2019 - 15:46 Zapewne Delvigne korzystał z doświadczeń Wilda z karabinu na wodę
System Wilde jest późniejszy, Delvigne nie mógł z niego czerpać. Kluczowym problemem Delvigne było rozpęczanie kuli, mały luz u wierzchołka komory był nieuniknioną koniecznością której nie trzeba było wymyślać.

Najwcześniejsze zastosowanie bojowe system Delvigne znalazł u Francuzów, którzy wdrożyli kilka modeli. Większość to karabiny strzelców w kalibrze ~17 mm: Mle 1837 (carabine de tirallieur) - kal. 17 mm, Mle 1840 (carabine Thierry) - 17 mm i najbardziej znany Mle 1842, tzw. orleański (carabine d'Orleans) - 17.5 mm. Inne - tzw. karabiny wałowe (fusil de rempart) miały kaliber 20.5 mm: Mle 1838 (grosse carabine), Mle 1840 i Mle 1842 - 20.5 mm. Interesująca jest para modeli 1842: karabin orleański i wałowy były prawie identyczne - także wymiarowo - różniły się tylko lufą i oczywiście ciężarem. Ten 'wałowy' miał nawet bagnet, co w tej kategorii jest ewenementem. Po co? Ówczesny francuski batalion strzelców liczył 8 kompanii - 7 uzbrojonych w zwykłe karabiny, ale 8 kompania miała 'wałowe', o większym kalibrze i zasięgu:
Obrazek
Co najciekawsze, żadnego z francuskich karabinów nie ładowano przedstawioną w poście pierwotną metodą Delvigne rozpęczania kuli o czoło komory prochowej. Żabojady szybko zajarzyły że to metoda mało powtarzalna i prowadząca do niekorzystnej balistycznie deformacji tylnej części kuli:
Obrazek
Jako remedium Francuzi wdrożyli wynalazek pułkownika Pontcharra, polegający na zaopatrzeniu ołowianej kuli w wydrążoną podkładkę z twardego drewna. Gwałcona pobojczykiem kula rozszerzała się na boki ale wpasowując się w podkładkę zachowywała regularny kształt dna. Podkładka-kowadełko była dodatkowo owinięta od spodu natłuszczonym flejtuchem. Poniżej francuska amunicja do karabinów systemu 37/38, późniejszych wałowych i karabinu orleańskiego:
Obrazek
Podkładki też miały wady - np. potrafiły się rozpaść po zbyt energicznym uderzeniu pobojczykiem. Austriacy w broni komorowej (wtedy systemu Augustina) zastosowali początkowo metodę Delvigne w czystej formie, wprowadzili jednak ważną modyfikację. Uskok czoła komory nie był płaski ale miał profil sferyczny, co ograniczało deformację kuli. Austriacki Kammerbüchse miał lufę 659 mm i skok gwintu 1318 mm.
Derek pisze: wt 29.sty.2019 - 15:46 Karabiny tego systemu z reguły były krótkie (sztucery) o skręcie gwintu 1/36 z 8 polami
Niekoniecznie. Najczęściej stosowano gwinty wolniejsze - nawet 1/79", przeważnie czteropolowe. Dokładne właściwości gwintów można znaleźć w pokazanej dalej tabeli.
Derek pisze: wt 29.sty.2019 - 15:46 w pułkach jegrów najchętniej w Prusach, krajach Związku Niemieckiego a także w Austrii, Danii i Norwegi.
Gwoli historycznej ścisłości: Austria i Prusy także należały do Związku Niemieckiego. Poniższa tabela pokazuje gdzie i jaką broń systemów Delvigne i Thouvenina wprowadzono do uzbrojenia. Poszczególne kolumny zawierają rok modelu (dwie ostatnie cyfry), długość lufy, kaliber lufy i pocisku, liczbę, głębokość i szerokość bruzd lufy oraz skok gwintu. Dalej podano też rozmiary komory i/lub rdzenia (wszystkie wymiany w mm).
Obrazek
Dopóki broń kulowa - nawet gwintowana - strzelała na niewielkie odległości, wystarczał celownik stały, ewentualnie z jedną-dwoma klapkami. Już karabiny komorowe zrodziły zapotrzebowanie na celowniki obejmujące dłuższe dystanse. Na początku powstawały niepraktyczne dziwolągi, jak np. ten z francuskiego karabinu Mle 1840 (Thierry):
Obrazek
W broni trzpieniowej, strzelającej jeszcze dalej, problem nastawnych celowników się pogłębił. Próbowano różnych rozwiązań, przeważnie z wieloma klapkami i szczerbinami na poszczególne dystanse. Poniżej celowniki: oldenburski i pruski:
Obrazek
Rozwiązanie francuskie i belgijskie wydaje się dużo sensowniejsze - w każdym razie zaczyna przypominać "normalny" celownik:
Obrazek
Strzelanie na dalsze dystanse wywołało na plan także problem derywacji. Przy kuli nie istniał, ale stosowane pierwotnie zaostrzone pociski były nań szczególnie wrażliwe. Nie umiano go wtedy sensownie wyjaśnić ale jego efekty wyznaczono doświadczalnie. W celowniku bawarskiego sztucera jegrów pokuszono się już o korektę derywacji w funkcji odległości:
Obrazek
Oprócz rozpęczania pocisku czy funkcji dystansówki, jak w Lorenzu Dorn, trzpień w komorze mógł mieć dodatkowe zastosowania. W karabinach oldenburskich trzpień był zaostrzony, co miało przyśpieszać ładowanie przez wsuwanie do lufy kompletnego patronu. Ostrzy trzpień rozpruwał specjalnie wykoncypowany patron i powodował wsypanie prochu do komory (przynajmniej w teorii).
Obrazek
Obrazek
W praktyce wynalazek się nie sprawdził, ale zasługuje na uwagę jako jedna z pierwszych prób scalania amunicji. Oldenburski sposób otwierania patronu przetrwał w karabinach hanowerskich nawet po wprowadzeniu pocisku kompresyjnego, tzw. Schirmgeschoss:
Obrazek
Gdyby w moim poście coś było nie na temat (któż to wie?), z góry wyrażam skruchę. Kolego Derek, Czekamy na cdn.
Awatar użytkownika
mar_kow
Stary bywalec
Posty: 1060
Rejestracja: pt 16.lut.2018 - 12:18
Lokalizacja: Mazury
Moja broń: skuteczna

Re: Krótka historia trzpienia w lufie

Post autor: mar_kow »

Wycior pisze: śr 30.sty.2019 - 13:04 [...] Kolego Derek, Czekamy na cdn.
Z niecierpliwością... :piwo:
wyrzucony
Stary bywalec
Posty: 930
Rejestracja: pt 13.maja.2016 - 22:03
Moja broń: brak

Re: Krótka historia trzpienia w lufie

Post autor: wyrzucony »

Wycior dziękuję za zwrócenie uwagi o literówkach :) juz poprawiłem fakt "1928" to trochę przegięcie :P
Co do Wilda to odczytałem w jego notce biograficznej, że już 1836 roku złożył w Szwajcarii swój pierwszy projekt "karabinu wodnego" stąd moje przypuszczenie, że Delvigne mógł znać prace Wilda ale masz rację nigdzie nie znalazłem by tak było.

Twój art to majstersztyk i świetne rozwinięcie mego wstępniaka. Poszerzyłeś naszą wiedzę o system Delvige - Pontcharr i Augustina w kontekście tego gwałtownego rozwoju systemów ładowania broni odprzodowej.
Część dotycząca celowników warta jest rozszerzenia o co najmniej celowniki austryjackie, szwajcarskie i wurtemberskie i mam prośbę i nadzieję na Twą kontynuację w tej kwestii.
Najbardziej zaskoczyłeś mnie tabelą zastosowań systemów Delvigne i Thouvenin'a, masz niesamowite źródła wiedzy :D
O zastosowaniach jest koeljna część mego artu ale ją opublikuję jak skończę opisy jeszcze ze dwóch, trzech karabinów.
Ostatnią częścią tego mini opracowania miał być problem derywacji ale to już wymaga większej wg mnie pracy i dłuższego czasu by wszystko w tej problematyce ogarnąć na poziomie XIX wieku.
stangret
Bywalec
Posty: 223
Rejestracja: sob 13.lut.2010 - 17:52
Lokalizacja: Londyn
Moja broń: Zdrowy rozsądek niepoprawny politycznie :)

Re: Krótka historia trzpienia w lufie

Post autor: stangret »

Widzisz Darku jak łatwo innych nazywać "znafcami" w prostych, i oczywistych opiniach na podstawie wyrażnych zdjęć, broniąc przy okazji "rusznikarskiego" badziewia, nieprawdaż ?
A tu taki zonk nowego bronioznawczego "znafcy" moderatora. Merytorycznie i historycznie pała
Wycior pełna profeska kolego. :brawo:
Derek do ksiązek i zanim coś kolejnego opublikujesz, co byłoby zakłamywaniem historii, Lepiej dobrze się przygotuj bo ilość nie świadczy o treści :-?
wyrzucony
Stary bywalec
Posty: 930
Rejestracja: pt 13.maja.2016 - 22:03
Moja broń: brak

Re: Krótka historia trzpienia w lufie

Post autor: wyrzucony »

Strzelasz Stangret kulą w płot, jak zawsze zresztą. Jeżeli zarzucasz cokolwiek to to konkretnie napisz i udowodnij.
Co do jak to nazwaleś "badziewia" to nie bardzo dajesz sobie radę z argumentem, że z tego "badziewia" strzela się ponad 90 pkt.
To koniec polemiki jeżeli dalej będziesz w tym temacie wszczynał niemerytoryczną awanturę personalną czyli zajmował się trollowaniem zarobisz na kolejną kreche i urlop.
Awatar użytkownika
mar_kow
Stary bywalec
Posty: 1060
Rejestracja: pt 16.lut.2018 - 12:18
Lokalizacja: Mazury
Moja broń: skuteczna

Re: Krótka historia trzpienia w lufie

Post autor: mar_kow »

Odpuśćcie sobie trochę... Fajny temat, publikacje też są rozbieżne. Właśnie Form jest po to aby uskuteczniać dyskusje. Jeżeli ktoś nie ma racji podać źródła i ustalić kompromis. Przepychanki niczemu nie służą...
Wycior
VIP
Posty: 2071
Rejestracja: pt 14.kwie.2017 - 14:45
Lokalizacja: Okolice Katowic
Moja broń: CP i ostry jęzor

Re: Krótka historia trzpienia w lufie

Post autor: Wycior »

To ma być wątek o historycznej broni a nie o osobistych animozjach.
stangret pisze: śr 30.sty.2019 - 23:01 A tu taki zonk [..]. Merytorycznie i historycznie pała
??? Nie mogę się z tym zgodzić. Czy są konkretne zarzuty do rzekomych błędów w poście Dereka? Takowych nie widzę. Że są literówki czy drobne nieścisłości jako temat do dyskusji i interpretacji? Tych można gwarantowanie uniknąć tylko nic nie pisząc. Są na forum koledzy którzy potrafią zapodać wyjątkową bzdurę w jednym krótkim zdaniu z wadliwą ortografią. Uzupełnienia? Dokładnie o to chodzi, aby temat obrastał uzupełnieniami jak śnieżna kula. To przecież inicjacja tematu, nie próba napisania monografii.

W epoce, bez TV i internetu, książek - i to grubaśnych - było zatrzęsienie, jedna osoba wszystkich nie zgłębi. Po przeczytaniu pierwszej książki na jakiś temat człowiek doznaje olśnienia bo poznał historyczną prawdę. Po przeczytaniu czterech następnych często ma pięć różnych, mniej lub bardziej rozbieżnych prawd, i musi główkować gdzie może leżeć prawda najprawdziwsza. W razie niejasności trzeba coś wybrać. Przykładowo podany przez Dereka ośmiopolowy gwint 1/36 to wariant pruski. Prusy cieszyły się wojskowym prestiżem, pruscy oficerowie mieli autorytet, ich publikacje posiadały ciężar gatunkowy. Wybrany przykład okazał się może nie najbardziej reprezentatywny ale w żadnym razie nie był błędny.

Po to jest forum aby wspólnie fakty segregować, zbierać do kupy i naświetlać. Jeżeli powstaną kontrowersje a nawet sprzeczki to też OK, ponieważ w efekcie człowiek ma motywację aby głębiej w źródłach pogrzebać i wzbogacić swoją wiedzę. Celem ma być wydłubanie i uzgodnienie faktów a nie dowalenie - po polsku - pierwszej żabie która wystawi głowę ze stawu.

Kolega Derek (nie Mod Derek!) założył temat o broni, której okazów w oryginalnym stanie zwykły śmiertelnik praktycznie nie ma szans spotkać. Napisał ciekawą, obszerną i źródłowo udokumentowaną publikację, zachęcającą do dalszego rozwijania i uzupełniania. Dobrze by było aby ten wątek stał się takim kompendium wiedzy o systemie trzpieniowym jak kiedyś tematy np. o Augustinie czy Lorenzu.
wyrzucony
Stary bywalec
Posty: 930
Rejestracja: pt 13.maja.2016 - 22:03
Moja broń: brak

Re: Krótka historia trzpienia w lufie

Post autor: wyrzucony »

Obrazek
Jako pierwsi, tak jak pisał Wycior, system Thouvenina z wiadomych względów zastosowali Francuzi. Powstały nowe konstrukcje karabinów „ á tige” czyli karabiny „de chasseurs” Mle 1846.
Obrazek
Zresztą szaleństwo trzpienia w lufie ogarnęło wojsko tak, że przerabiano prawie wszystkie karabiny na ten system by znowu po dekadzie wycinać trzpienie i przerabiać na system minie.
Przykładem tego „oszczędnościowego” działania jest armia norweska gdzie karabin z 1774 roku dorobił się aż trzech oznaczeń czyli Mle1774 / 41/51.
Obrazek
Ciekawą konstrukcją był również duński Tapriffel M-1848. Karabinów tych wyprodukowano ok. 13000 sztuk w kalibrze 0.66”.
Obrazek
Podaję go dlatego, że odnaleziono testy strzeleckie z epoki tego karabinu podane w źródło: Våbenlære for Infanteriets Underofficerer .
Obrazek
Porównywano karabin M1848 Tapriffel z francuskim karabinem minie i francuskim karabinem gładkolufowym. Wynik wyznaczano dla okręgu gdzie na 10 oddanych strzałów 5 leżało najbliżej.

Karabin - Uzyskany średni okrąg
----------------Odległość Alen/metry
karabin |200/125|300/188,3|400/251 |
----------------------------------------------------- |
Tapriffel |15,7 |24,6 |34 |
------------------------------------------------------ |
Minie |20,9 |28,8 |36 |
-------------------------------------------------------|
Kar. gładkolufowy
|54,9 |86,3 |152 |
-------------------------------------------------------|
Tapriffel używający systemu Thouvenin'a był najcelniejszy.

Obrazek
Obrazek
W Piemoncie a dokładnie w Armii Sardynii oddziały gen. La Marmory były uzbrojone w karabiny z trzpieniem czyli karabiny da Bersaglieri a stelo o kalibrze 17,5 mm, długości 122,5 cm i długości lufy 81 cm o wadze 4,6 kg. Mocno się dały we znaki Austryjakom oddziały Bersaglieri w wojnach o niepodległość Włoch.

W krajach niemieckich również rozpoczął się szał dornów, Spitzkugeln, Pickel-Waffen. Nie było kraju związkowego czy też samych Prus by nie stosowano systemu Thouvenin'a w formacjach jegerskich.
Pierwszy przykład to brunszwicki Spitzkugel – (Dorn) – Büchse M/49 długości całkowitej 120 cm, długość lufy 79,5 cm o czterech polach, kalibrze 16,8/17,00 mm (ok. 0,67”) ze skokiem gwintu 1/36. Celownik klapkowy z nastawmi 200/300/400 Schritt czyli do ok 300 m. Jak widać stosowano spust z przyspiesznikiem typu niemieckiego.
Obrazek

Ciekawostką jest fakt, że te karabiny wydane wojsku w 1854 r. szybko zostały uszkodzone przez używanie ciężkich pobojczyków (skrzywione trzpienie) i niesmarowanych pocisków. Po prostu niedoświadczone wojsko wbijało na siłę złe pociski bez smaru i na sucho zaołowili lufy. W 1856 r. te karabiny po naprawie wróciły do służby ale był to jedyny przypadek w krajach niemieckich gdy karabiny systemu Thouvenin'a trafiały do zwykłych batalionów. W 1855 r. trzpienie zamontowano również w karabinach systemu brunszickiego Ovalgevehr (kula z ringiem).

Obrazek
W Królestwie Saksonii przerabiano na system Thouvenina jegerskie karabiny M/21. Były to jeszcze karabiny o konstrukcji hauptmana (kpt.) Żychlińskiego z 1816 r. ale strzelały jak dotąd kulami na łatce. Długość karabinu wynosiła 117,5 cm, długość lufy 78 cm o ośmiu polach i bruzdach i kalibrze 14,6/15,8 mm (0,63”) i szerokości pól 2,8 mm, skręt gwintu 1/36”.
Po dołożeniu trzpienia w 1849 r. uzyskano jeszcze lepsze osiągi tego karabiny co przyczyniło się do skonstruowania karabinu piechoty M/50 stricte systemu Thouvenin'a.
Obrazek
Karabin strzelców Dorngewehr Model 1850 z charakterystycznym środkowym podwójnym bączkiem miał lufę o długości 102,5 cm , cały karabin 142 cm.
Lufa miała typowy saksoński kaliber 0,62” (saksońskiego) czyli 14,63 mm, cztery gwinty o szerokości 4,95 mm, skok gwintu wynosił 1/65”
Zastosowany podkalibrowy pocisk o srednicy 14,44 mm miał wysokość 21,7 mm i ważył 23,24 grama, ładunek prochu wynosił 5,1 g (~79 grain).
Ciekawy jest celownik dwu płytkowy płytkowy o standardowej nastawie 200 schritt (ok. 150m) i dwóch płytkach na 400 i 600 schritt (300 i 450 m). Przechylenie tego celownika o 45 stopni pozwalało uzyskać nastawy pośrednie na 300 i 500 kroków (schritt).
W tym karabinie mimo zastosowania pocisku ostrołukowego nie było problemów z derywacją przez mały już kaliber i duże osiągane prędkości.

cdn.

[dyskusje o literówkach przeniesiono do tego wątku viewtopic.php?f=10&t=5094 ]
wyrzucony
Stary bywalec
Posty: 930
Rejestracja: pt 13.maja.2016 - 22:03
Moja broń: brak

Re: Krótka historia trzpienia w lufie

Post autor: wyrzucony »

Obrazek
Podobnie się działo w wojskach Hanoweru, które były częścią brygady hanzeatyckiej w 10 Korpusie Armii. Oprócz przerabiania starych karabinów M/1824 w roku 1843 opracowano nowy model tzw. Pickelgewehr M/1854. Karabin piechoty miał siedem pól i bruzd, lufę w kalibrze ok. 16,5 mm (0.645”) o długości 102,5 cm mocowaną do kolby śrubą na warkoczu ale z hakiem tak, że lufa była wypinana po zdjęciu bączków bez odkręcania warkocza. Na początku produkcji lufy były robione z damastu a pd 1858 r. były wykonywane ze staliwa (Guβstahl). Całkowita długość wynosiła 143 cm. Waga wynosiła ok. 4,7 kg.
Karabin ten miał celownik schodkowy o nastawach 200, 300, 400, 500 schritt (kroków – 1 krok ok. 0,75 m). Dodatkowa wysuwana klapa pozwalała celować na odległość 700 i 800 schritt czyli maksymalnie 600 m.
W 1856 r. kiedy wszyscy odchodzili już od stosowania trzpieni w lufie niejaki F. Schröter opracował rewelacyjny pocisk tzw. Schirmgeschoss wraz z gilzą papierową co już opisał wyżej Wycior, pocisk ważył 35 g a ładunek prochu wynosił 4 g. Warto dodać, że karabiny z tą amunicją strzelały na odległość 1200 schritt (900 m).
Obrazek
Tutaj ostro wystąpił problem derywacji na tak dużych odległościach i celowniki były budowane z korektą boczną poprzez wcięcia i przesuwania płytki przesuwanej tak w górę jak i w bok o zadaną doświadczalnie odległość.
Obrazek
Wojskowy kontyngent z Hamburga w latach 1852-56 został przezbrojony z karabinów brunszwickich (Ovalgewehr) na sztucery Hamburgische-Dorn-Jägerbüchse z lufą o solidnym oldenburskim kalibrze 17,15 mm (ok. 0,67”) o 4 polach i bruzdach, długości 80,4 cm. Celownik miał nastawy na 300/400/500/600 schritt. Karabin ten strzelał nie tylko jak dotąd pociskami owalnymi ale i nowymi pociskami typu Tamisiera o średnicy 16,74 mm. W ramach Brygady Hanzeatyckiej szybko zastosowano w tych karabinach patrony hanowerskie z pociskiem typu Schirm. I tutaj trzpień służył do rozrywania patronu bardziej niż do osadzania na nim samego pocisku. Narzekano jedynie, że czasami resztki niespalonego papieru po patronie tłumiły ogień z kapiszona i trzeba było dodatkowo przetykać otwór zapałowy.

Obrazek
Najkrócej stosowano trzpień w lufie w Królestwie Bawarii zwłaszcza, że tam doszło do małego skandalu w jego stosowaniu. A było to tak latem 1851 roku dyrektor Królewskiej Fabryki Broni w Ambergu hauptmann Jakob Welgmann zafascynowany osiągnięciami francuskich „carabin á tige” sprowadził trzy wyborowe karabiny tego systemu i przeprowadził testy. W wyniku tych testów Komisja Prób Broni Strzeleckich zaaprobowała raport Weldmanna w którym pisał o rewelacyjnych osiągach strzałów do 1200 schritt. „Zapomniał” tylko dodać do swego raportu, że rozrzut pocisków na tej odległości był większy niż 4,8 m.
W każdym razie Bawaria od 1854 r. rozpoczęła produkcję przestarzałej już wówczas konstrukcji czyli Dornbüchse M/1854. Karabin miał lufę o 4 polach i bruzdach, długości 89,3 cm i kalibrze 17,3 mm. Cały karabin miał długość 127,5 cm i ważył 4,5 kg. Kolba posiadała bakę a spust przyśpiesznik. Tak duży kaliber był wymuszony przez wojskowych, którzy chcieli mieć alternatywę dla nowych spiczastych pocisków w postaci kuli używanej dotąd we wcześniejszych karabinach wojskowych.
Ciężki pocisk o dwóch rowkach był ładowany bez gilzy papierowej (smar był w rowkach) a napędzany był aż 4,8 g prochu. Do tego przy tak dużym kalibrze i ciężkim ostrołukowym pocisku problem derywacji był bardzo duży. Rozwiązano go za pomocą celownika z krzywką co już wyżej pokazał Wycior.
W każdym razie karabin okazał się na koniec bardzo celny i decyzja o przejściu na system minie zapadła dopiero gdy Bawaria wstąpiła do tzw. „związku południowych Niemiec” i przezbroiła się na broń kalibru 0,54”. Był to już rok 1858 czyli w niecałe cztery lata od zastosowania przystąpiono do przezbrojenia w karabiny minie systemu von Podewilsa. W 1862 r. wycofano całkowicie te karabiny ze służby liniowej. Wyprodukowano ich około 11 000 sztuk.
wyrzucony
Stary bywalec
Posty: 930
Rejestracja: pt 13.maja.2016 - 22:03
Moja broń: brak

Re: Krótka historia trzpienia w lufie

Post autor: wyrzucony »

Wróćmy do karabinu z Sardynii bo właśnie zawitał na Śląsk gościnnie do Rusznika i pozwolono mi na zamieszczenie na forum kilku fotek tego autentycznego rarytasu :)
Jest to dość rzadki egzemplarz bo w wersji sztucera z trzpieniem o długości ok. 113 cm (nie licząc ostrogi).
Obrazek
Niestety nie jestemn autorem tych zdjęć i charakterystyczna ostroga zmieściła się dopiero na następnym.
Obrazek
Zamek z puncami to też jest małe dzieło sztuki jak to u Południowców:
Obrazek
Na koniec tak chcarakterystyczna lufa jak i ostroga.
Obrazek
Mam nadzieję zobaczyć na własne oczy i dotknąć ten karabin w przyszłym tygodniu jeżeli jeszcze będzie u Rusznika.
Wycior
VIP
Posty: 2071
Rejestracja: pt 14.kwie.2017 - 14:45
Lokalizacja: Okolice Katowic
Moja broń: CP i ostry jęzor

Re: Krótka historia trzpienia w lufie

Post autor: Wycior »

Kolega Derek sumiennie omówił praktycznie wszystkie trzpieniówki, włącznie z efemerydami. Po macoszemu potraktowana została tylko broń z Francji, która nie tylko jako pierwsza weszła na uzbrojenie ale i widziała najwięcej walki, od Algierii poczynając na wojnie sardyńskiej kończąc. Stanowiła uzbrojenie formacji elitarnych: strzelców pieszych oraz żuawów i miała udział w ich sławie. Dla kompletności tematu warto więc dodać słów kilka o francuskiej rodzinie trzpieniówek. Poza wspomnianym przez Dereka karabinem Mle 1846, obejmowała ona jeszcze trzy inne bronie.

Karabin (carabine) Mle 1853 był bardzo podobny do Mle 1846, drobne różnice wynikały ze zmian technologii (np. mocowanie brandki). Obydwa karabiny były identyczne pod względem balistycznym i w praktyce ich nie rozróżniano. Posiadały takie same suwakowe celowniki do 1000 m i lufy kalibru 17.8 mm, długości 868 mm z czteropolowym gwintem o skręcie 2 m. Poniżej Mle 1846:
Obrazek
Gwint miał progresywną głębokość: 0.5 mm przy komorze i 0.3 mm u wylotu lufy. W komorze siedział hartowany trzpień o średnicy 9 mm i długości 38 mm.
Obrazek
Całości dopełniał stylowy bagnet-jatagan Mle 1842. W tej konfiguracji karabiny służyły do wojny sardyńskiej. Cechowały się większą celnością od broni Minie. Na system ekspansywny przerobiono obydwa karabiny dopiero w roku 1860, ale dla zachowania celności dano im wtedy specjalne pociski (balle de chasseur Mle 1859). Były znacznie cięższe niż w piechocie (48 g vs 32 g, naważka 5 g vs 4.5 g).

Karabiny Mle 1846/1853 były popularne i rozpoznawalne jako uzbrojenie strzelców pieszych (chasseurs a pied, wcześniej chasseurs d'orleans). Mało znany natomiast jest fusil Mle 1848 - pełnowymiarowy karabin w wariancie piechocińskim i woltyżerskim (1.475 i 1.421 m). Zewnętrznie broń ta jest prawie identyczne z podstawowym karabinem piechoty Mle 1842, jej dobrze widocznym atrybutem jest tylko nastawny celownik (do 800 m). Kaliber 18 mm, trzpień i gwint jak w Mle 1846:
Obrazek
Wyprodukowano testową partię. Nie zdecydowano się wprowadzić ich do regularnej piechoty ale w roku 1851 przydzielono stacjonującym w Algierii pułkom żuawów. Ta całkowicie ochotnicza, elitarna formacja lekkiej piechoty już wkrótce zawitała na Krymie i tam pokazała że umie z tej broni zrobić właściwy użytek. W późniejszym okresie uzbrojenie żuawów uzupełniono karabinami Mle 1846 i 1853. Oto zdjęcie z 1855 roku, pokazujące francuskiego żuawa i jego fusil Mle 1848 pod Sewastopolem.
Obrazek
IMO najciekawszą francuską trzpieniówką był karabinek artylerii (mousqueton d'artillerie) Mle 1829T:
Obrazek
Mierzył 0.958 m, ważył zaledwie 2.56 kg, lufa długości 600 mm miała kaliber 17.6 mm, szybki gwint o skręcie tylko 1.1 m i progresywnej głębokości 0.5- 0.2 mm. Trzpień krótszy - 30 mm. Celownik wieloszczerbinowy, do do 600 m:
Obrazek
Na zwarte szeregi piechoty i kawalerię artylerzyści mieli kartacze. Problemem byli podkradający się tyralierzy. Potrzebna była poręczna ale celna broń, pozwalająca trzymać tę plagę na dystans. Mle 1829T spełniał te wymogi. W armii francuskiej panował kult bagnetu. Aby zrekompensować skromną długość, dołożono potężny bagnet-jatagan - taki sam jak w Mle 1846/1853. Kanonierzy mogli użyć go do budowy szańców, cięcia faszyny, itp. prac saperskich. Wzmacniał też morale. O oryginalny Mle 1829T dzisiaj trudno gdyż w międzyczasie zostały one przerobione na system Minie (1829T bis). Te ostatnie wyglądają jednak praktycznie identyczne, zmienił się tylko celownik (na suwakowy) i wydłużyła lufa (o 2.6 cm). Nie zmieniono nawet pierwotnego, stożkowego kształtu głowicy pobojczyka. Oto tenże karabinek i jego bagnet w porównaniu z "kawaleryjskim" Sharpsem. Pobojczyk jest schowany głęboko bo jego kanał mija zamek i głęboko wchodzi w kolbę.
Obrazek
Personel artylerii był na o niebo wyższym poziomie niż liniowa piechota i można było przyjąć że ze "skomplikowaną" bronią sobie poradzi. To jednak nie w tej formacji karabinek zyskał sławę. Żuawi znaleźli bowiem sposób aby wyposażyć w niego swoich trębaczy, podoficerów, saperów, którym długi karabin przeszkadzałby w wypełnianiu ich głównych funkcji. Bagnet na pewno przypadł im do gustu. Z nałożonym jataganem karabinek wygląda groteskowo, nie sądzę jednak by w epoce ktoś odważył się naśmiewać z żuawa wymachującego czymś takim:
Obrazek
I tak karabinek Mle 1829T uczestniczył np. w słynnym szturmie kurhanu Małachowskiego. Na poniższym obrazie, z generałem MacMahon'em na zdobytym kurhanie, większość żuawów ma fusil Mle 1848 z trójgraniastym bagnetem. Widać także podoficera uzbrojonego w Mle 1829T z nasadzonym jataganem:
Obrazek
Do wszystkich francuskich trzpieniówek stosowano tzw. pocisk podłużny z rowkami (balle oblongue a cannelures), potocznie zwany pociskiem Tamisiera (balle Tamisier). Miał długość 29 mm, kaliber 17.2 mm i ważył nominalnie 47.5 g:
Obrazek
Głowica z promieniem krzywizny 50 mm. Trzy rowki miały szerokość po 2.20 mm i głębokość 0.7 mm. Trzeba pamiętać że nie były to rowki smarownicze (smarowano owijkę), ale "aerodynamiczne". Ich celem były przesunięcie do tyłu środka oporu pocisku i jego stabilizacja. Warto zauważyć że pocisk ten miał coś ze współczesnego REALa, mianowicie podstawa i pierścienie rowków posiadały średnicę zmniejszoną (do 16.5 mm), co ułatwiało wprowadzanie pocisku do lufy. Poniżej pocisk Tamisiera znaleziony na pobojowisku pod Sewastopolem:
Obrazek
W karabinach stosowano naważkę 4.5 g prochu, natomiast w karabinku Mle 1829T - 3 g. Można sobie wyobrazić że z uwagi na małą masę karabinka pełna naważka dawałaby morderczy odrzut.

Trzpieniówki mógł skutecznie użyć żołnierz dobrze wyszkolony i inteligentny. Nie był to sprzęt dla oderwanego od pługa chłopa. Dlatego rekrutacja do strzelców pieszych była staranna i w dużym stopniu ochotnicza. Szkolenie tej formacji bardzo odbiegało od piechoty liniowej. Żołnierzom wykładano elementy balistyki, wielką wagę przykładano do umiejętności szacowania dystansów. Szczególnej uwadze instruktorów polecano naukę prawidłowego rozpęczania pocisków co powinno następować trzema miarowymi, pewnymi ale niezbyt gwałtownymi uderzeniami pobojczyka. Aczkolwiek zbyt mocne spęczanie psuło celność, uznawano je za mniejsze zło od spęczenia niedostatecznego. Oto ilustracja z podręcznika dla strzelców pieszych:
Obrazek
Na schemacie obrazującym tor lotu pocisku (Fig. 1) nie zapomniano nawet o trzpieniu w lufie! Opisano mechaniczny przyrząd, wspomagający szacowanie odległości (Fig. 2). Żołnierzy uczono samodzielnego wytwarzania patronów. Na wyposażeniu były brązowe, dziesięciokrotne (2x5) kokile do pocisków, z receptury odlewania skorzystałby niejeden współczesny, domorosły lejca. Odlany pocisk musiał mieć ostre krawędzie rowków, przechodzić przez sprawdzian 17.3 mm ale zatrzymywać się w sprawdzianie 17.1 mm. Patron składał się z dwóch trapezowych kawałków papieru i prostokątnego kartonika, do ich właściwego zwijania służył specjalny drewniany rdzeń (Fig. 3) z kształtkami do formowania zakończeń (Fig. 5, 6). Wyposażenia dopełniał drewniany trzpień-widelec (Fig. 4), pomagający konfekcjonować patrony w paczuszki (6 patronów, 8 kapiszonów). Patrony natłuszczano smarem o składzie 4 części łoju i 1 część wosku. Rysunek pokazuje jeszcze budowę i rozmiary tarczy do ćwiczeń strzeleckich (Fig. 7).
wyrzucony
Stary bywalec
Posty: 930
Rejestracja: pt 13.maja.2016 - 22:03
Moja broń: brak

Re: Krótka historia trzpienia w lufie

Post autor: wyrzucony »

Piękne podsumowanie tematu o broń z ojczyzny Thouvenin'a. Teraz tylko pozostały do zaprezentowania wyniki strzeleckie z takiej broni tak z epoki jak i strzelane współcześnie. Mam nadzieję, że ci co mają karabiny "a tige" pochwalą się tarczami z nich. Obiecuję, że napiszę znowu na ten temat gdy otrzymam już pociski a la tamisier do posiadanego przeze mnie karabinu.
wyrzucony
Stary bywalec
Posty: 930
Rejestracja: pt 13.maja.2016 - 22:03
Moja broń: brak

Re: Krótka historia trzpienia w lufie

Post autor: wyrzucony »

No i wreszcie dotarła do mnie kokila do pocisków a la Tamisier i to zrobiona pod lufę mego karabinu przez znanego z północy wytwórcę.
Przedwczoraj na szybko odlałem ok. 30 pocisków i dzisiaj hajda na strzelnicę :)
Obrazek
Naważki eksperymentalne, który celownik wybrać na 50 m też nie wiadomo no i te ładowanie - proch + kaszka (do wypełnienia wolnego miejsca do wysokości trzpienia) + pocisk i dwa uderzenia dłonią w pobojczyk.
Obrazek
No a na końcu jest wynik na tarczy. Pierwsze strzały na najniższej szczerbince były bardzo nisko stąd na dole tarczy są przestrzeliny. Potem się to ustaliło no i strzelałem stojąc z ręki, dwoma naważkami.
Obrazek
Ta dziura na górze to 5 strzałów :) nie korygowałem jeszcze przyżądów ani naważki, która jest ewidentnie za duża 46 gr ZS4.

Spostrzeżenia: niesamowity system do ładowania, pociski podkalibrowe wchodzą tak samo do lufy tak pierwszym jak i ostatnim razem a rozpęcznianie pocisku na trzpieniu skutkuje świetnym skupieniem na tarczy.
Na koniec dodam, że mój karabin zwany przeze mnie Bawarczykiem ma kaliber 0,525", ośmiopolowy gwint o skręcie 1:36 i długości lufy 72 cm.
ODPOWIEDZ