Karabin na wodę czyli smarowanie flejtuchów inaczej

Broń długa taka jak karabiny i strzelby.
Wycior
VIP
Posty: 2071
Rejestracja: pt 14.kwie.2017 - 14:45
Lokalizacja: Okolice Katowic
Moja broń: CP i ostry jęzor

Karabin na wodę czyli smarowanie flejtuchów inaczej

Post autor: Wycior »

Niedawno w innym wątku - w formie offtopa - pojawił się temat smarowania flejtucha śliną. Metoda świetna ale kontrowersyjna z punktu widzenia higieny i estetyki. Czy istnieje odpowiednik śliny, równie skuteczny ale mniej bulwersujący? Oczywiście że tak ale na początek inne pytanie. Skoro ślina składa się w 99% z wody to czy sama woda nie wystarczy za smarowidło? Odpowiedź padła prawie 180 lat temu.

Apogeum rozwoju gwintowanej broni kulowej był sztucer jegerski, w którym zamiast smaru wlewano do lufy czystą wodę. Mowa o systemie który wymyślił Szwajcar Johannes Wild. W latach 1841-44 narobił on sporo zamieszania i został wdrożony w księstwach Wirtembergii, Hesii i Badenii. W tradycyjnych sztucerach stosowano natenczas solidnie natłuszczone flejtuchy i ciasno spasowane kule. Wytłaczanie ich do lufy wymagało znacznego wysiłku i przeważnie wspomagania młotkiem, co kulę deformowało. Smar przyśpieszał narastanie w lufie nagaru co jeszcze bardziej utrudniało ładowanie. Szybkostrzelność była mała, zmęczony strzelec gorzej mierzył a deformacja kuli i nagar w lufie dodatkowo pogarszały celność. Wild poszedł własną drogą i zaczął od przeprojektowania lufy. Typowa lufa sztucerowa, wzorowana na myśliwskiej, miała wówczas 6-8 głębokich, zaokrąglonych bruzd i szybki gwint, 1:30" a nawet mniej. Myśliwi z naważek ~3 g strzelali celnie ale przy większych, wojskowych naważkach kula się zrywała. Wild użył skrętu 1:40" i uznał że w optymalnej lufie każda fałda flejtucha ma zmieścić się w osobnej bruździe. Układanie się flejtucha zależy oczywiście od jego grubości. Wild użył chłonnego, grubego (~0.55 mm) i bardzo gęsto tkanego płótna o dużej wytrzymałości na rozerwanie. W kalibrze ~17 mm wyliczył 16 trapezowych bruzd, w praktyce zastosowano 14 (Badenia i Hesja) lub 12 (Wirtembergia). W takiej lufie zerwanie nie groziło.

Kulę ładowano do lufy na suchym (!) flejtuchu. Kula o średnicy aż 0.7 mm poniżej kalibru wchodziła z minimalnym oporem, pojedynczym ruchem pobojczyka. Teraz strzelec sięgał po wiszącą na ramieniu flaszeczkę, dociskał ją do wylotu lufy i dzięki pomysłowemu dozownikowi wlewał do lufy odmierzoną porcję wody - ok. 2 ml wody. Ta natychmiast wsiąkała we flejtuch. Płótno od razu pęczniało, mocno powiększało objętość i dokładnie uszczelniało kulę. W drodze na dno lufy woda zwilżała ścianki i zmiękczała nagar. Przy strzale flejtuch zbierał osad i przewód lufy pozostawał czysty. Można było oddać 100+ powtarzalnych strzałów bez czyszczenia. Ograniczeniem był tylko nagar na dnie komory. Patron zawierał kulę wstępnie owiniętą flejtuchem, ładowanie sztucera trwało niewiele dłużej niż gładkolufowego muszkietu. Wprawny strzelec na 30 celnych strzałów potrzebował poniżej 14 minut.

Czy z mokrego flejtucha woda nie przesiąkała do prochu? Nie, gdyż kuli nie kładziono na prochu ale zostawiano niewielki odstęp, co gwarantował ogranicznik pobojczyka (jak później w Feldstutzerze). Dzisiaj wyznajemy dogmat że między kulą a prochem nie może być odstępu. W XIX wieku w wielu systemach broni (m.in. Lorenz i Feldstutzer) zakładano jednak celowo pewien luz, co miało m.in. zapobiec kruszeniu prochu i deformacji pocisku oraz dać powtarzalny cykl strzału. O negatywach skutkach takiego postępowania nic nie wiadomo, tym bardziej że stosowano wtedy wolny proch. Poniżej badeński sztucer M1843 Wild'a. Kaliber 0.68, miał wyhaczaną lufę i celownik z raczej optymistycznymi nastawami 225-1800 m. Widać ogranicznik pobojczyka:
Obrazek
Wojsko bało się rdzy w lufie, dla ochrony przed deszczem czy wilgocią stosowano korki, pokrowce, itd. U konserwatywnych generałów koncepcja Wild'a nie wzbudziła sympatii. Obawy były płonne, gdyż w wojsku ładowano bezpośrednio przed strzałem, kontakt wody z metalem był krótki a przy strzale woda odparowywała. Jak ładowano broń na wartę? Nic na ten temat nie znalazłem ale sądzę że wtedy jednak nie wlewano wody albo sięgano po tłusty flejtuch. Podczas testów załadowany na mokro sztucer podobno przeleżał 3 dni, potem oddał normalny strzał i miał w lufie tylko całkiem minimalne ślady rdzy. NIe jestem jednak pewien czy w wojsku ryzykowano dalsze doświadczenia tego typu. Dla myśliwych system Wild'a był oczywiście niezbyt nieprzydatny.

Testy porównawcze wykazały przewagę broni Wilda nad innymi systemami kulowymi, włącznie z Delvigne-Pontcharra - przede wszystkim pod względem celności. Niestety parę lat później pocisk Minie wyparł kulę także z piechoty liniowej a sztucery przegwintowano i dostosowano do pocisków ekspansyjno/kompresyjnych. Wynalazek Wild'a - szczytowe osiągnięcie wojskowej kuli - poszedł w zapomnienie. Warto o nim jednak pamiętać, chociażby dlatego że wykazał iż czysta woda w pewnych warunkach jest dobrym smarem a jej krótki kontakt z lufą nie grozi rdzą.
slaw29
Stary bywalec
Posty: 1107
Rejestracja: wt 29.lis.2016 - 21:45
Moja broń: brak

Re: Karabin na wodę czyli smarowanie flejtuchów inaczej

Post autor: slaw29 »

Zaniemówiłem - piękny artykuł wymagający rozwinięcia w co najmniej kilku kwestiach .
Gdyby Kolega Wycior znał odpowiedzi a i udzielenie ich w formie pisemnej nie nastręczyło zbytnich trudności to rad byłbym poczytać.

1) Skąd zatem jako smar flejtucha wzioł się tłuszcz ?
2) Dlaczego dziś wielu strzelców używa emulsji wodno- tłuszczowej ... czyżby nie rozumiana przez niektórych ślina z kiełbasą była jednak najlepsza .
3) Prosił bym o rozwinięcie wątku Feldka i nie dociskanie kuli do prochu .
4) Skąd Kolega Wycior bierze dziś tak grube płótna 0,5 mm ---...czyżby z grzeboka ?
5) Jak liczono ile będzie " fałdek " na łatce
6) Czy dzisiejszy ZS4 może być podobnym do dawnego wolno spalającego się prochu ?
7) Jak liczono wielkość łatki w stosunku do kuli uwzględniając te " bruzdowe załamania ?

Co do śliny i jej własności . Na początku jak dorwałem karabin miałem dylemat czym smarować łatkę . Z powodu wielu znaków zapytania , zdecydowałem się na najprostszy ślinowy sposób . Celność mego karabinu i brak problemów z celnością już przy pierwszych strzałach przekonała mnie do wyższości śliny nad innymi mixturami stosowanymi przez początkujących adeptów .
Ślina zdecydowanie lepiej czyści jak woda . Przekonałem się o tym jak potrzebowałem wymywać żywicę . Ślina dawała radę tam gdzie woda się poddawała . W tym jednym procencie musi być coś magicznego .
Andrychowski inlet jest zaimpregnowany czymś lekko gorzkawym ale inne płótna są całkiem dobre w smaku . Z plasterkiem jakiegoś tłustego mięsiwa nawet ten andrychowski da się ślinić .
Wycior
VIP
Posty: 2071
Rejestracja: pt 14.kwie.2017 - 14:45
Lokalizacja: Okolice Katowic
Moja broń: CP i ostry jęzor

Re: Karabin na wodę czyli smarowanie flejtuchów inaczej

Post autor: Wycior »

Co się z tobą dzieje? W tym kraju w noworoczny wieczór normalni ludzie leczą starego kaca i/albo pracują nad nowym. Zadajesz za dużo pytań. W jednym poście wszystkie odpowiedzi się nie zmieszczą.
slaw29 pisze: śr 02.sty.2019 - 00:15 Prosił bym o rozwinięcie wątku Feldka i nie dociskanie kuli do prochu .
Zwróć uwagę że pobojczyk Feldka - przynajmniej w oryginalnej wersji - ma ogranicznik zagłębienia w lufie. Jego celem było dokładne ustalenie głębokości posadowienia pocisku i niedopuszczenie do zgniatania prochu. Ogranicznik był ustawiony tak aby między prochem a pociskiem pozostał kilkumilimetrowy odstęp.
slaw29 pisze: śr 02.sty.2019 - 00:15 Skąd Kolega bierze dziś tak grube płótna 0,5 mm ---...czyżby z grzeboka ?
Miewałem problem grubej łatki, np. w myśliwskim sztucerze 0.54 o głębokim, siedmiopolowym gwincie i skręcie 1:30". Zacząłem od jeansu i drelichu, gdzie grubość grała ale kulę zrywało. Radykalny postęp dał dopiero flejtuch "kompozytowy" z dwóch dobranych grubością warstw inletu. Sądzę że oprócz właściwej grubości ważny jest też splot materiału. Jak u Wild'a: powinien być tkany drobną nicą i bardzo gęsto, chłonny a przy tym wytrzymały mechanicznie.
slaw29 pisze: śr 02.sty.2019 - 00:15 Co do śliny i jej własności [...] Ślina zdecydowanie lepiej czyści jak woda [...] musi być coś magicznego
Zgadza się - ten 1% zawiera mnóstwo substancji czynnych biologicznie: enzymy i inne białka, lipidy, aminokwasy, steroidy, mocznik i co tam jeszcze. Wszystko to ułatwia zwilżanie, rozkłada substancje organiczne, działa anybakteryjnie, buforowo, łagodzi stany zapalne, itd. W lufie biologiczne funkcje śliny są nieistotne, ważne jest natomiast smarowanie i rozpuszczanie nagaru. Na nagar wystarcza woda, ale zawarte w ślinie mucyny nadają jej własności smarne. W końcu ślina smaruje nam jamę ustną, w szczególności - zęby, chroniąc je przed ścieraniem. Jeżeli flejtuch wstępnie żujemy, o czym, zdaje się, gdzieś wspominałeś, to objawia się dodatkowe działanie śliny. Cząsteczki mucyn tworzą łańcuchy zagęszczające strukturę flejtucha - całkiem jak przy zlepianiu przeżuwanych kęsów pokarmu.

Też kiedyś wypróbowałem ślinienie flejtucha ale po prostu nie lubię tego robić. Istnieją jednak preparaty farmakologiczne będące substytutem (przynajmniej częściowym) naturalnej śliny, jak np. Xerostom Saliva. Może dobrze byłoby przetestować ich zastosowanie do flejtuchów?
Odpuszczając żucie flejtucha możemy poszukać ekwiwalentu śliny w postaci opartej na wodzie substancji o dobrych właściwościach smarnych. Mają to np. chłodziwa stosowane przy obróbce skrawaniem - w tokarkach itd. Różne nazwy handlowe jak emulgol, jasol itd. kryje się w zasadzie ten sam preparat, który zmieszany z wodą tworzy dobrze zwilżającą i smarującą emulsję która przy okazji skutecznie zmiękcza/zmywa nagar. Oprócz tego ten środek chroni przed rdzewieniem. Nie można tego powiedzieć o ślinie, która z racji składu jest niezłym elektrolitem i sprzyja korozji elektrochemicznej. Emulgol do flejtuchów wypróbowałem z bardzo dobrym skutkiem i nie widzę więcej potrzeby ślinienia łatek.
wyrzucony
Stary bywalec
Posty: 930
Rejestracja: pt 13.maja.2016 - 22:03
Moja broń: brak

Re: Karabin na wodę czyli smarowanie flejtuchów inaczej

Post autor: wyrzucony »

No jestem pod wrażeniem artu bo o wodzie wlewanej do lufy nic nie wiedziałem :)
Muszę jednak zaznaczyć, że w naszym klimacie takim jak dziś wody raczej wlać by sie nie dało no chyba, że flaszka z nią była ciągle przy ciele chowana.
Co do emulgolu jako zamiennik śliny potwierdzam. Odkąd Lebeda pokazał mi jak spokojnie i bez siły ładuje się pistolet kulą na łatce zwilżoną emulgolem to znikły moje problemy z waleniem młotkiem po pobojczyku bo smar blokował flejtuch.
Przepis na emulgol jaki mi podał jest prosty na 4 części wody trzeba dodać 1 część oleju Ballistol. Zalet Ballistolu nie będę przedstawiał bo mam nadzieję, że są znane a jak nie to polecam strony producenta.
Ciekawym problemem wartym osobnego artu jest system ładowania Wilda czyli pozostawienie tej wolnej przestrzeni. System ten twórczo był wykorzystany przez Delvigne'a (komora prochowa o mniejszej średnicy niż lufa) i Thouvenina w jego carabine a tige.
slaw29
Stary bywalec
Posty: 1107
Rejestracja: wt 29.lis.2016 - 21:45
Moja broń: brak

Re: Karabin na wodę czyli smarowanie flejtuchów inaczej

Post autor: slaw29 »

Odpiszę krótko - wieczorem zadam jeszcze kilka nurtujących mnie pytań .
Radykalny postęp dał dopiero flejtuch "kompozytowy" z dwóch dobranych grubością warstw inletu.
Kompozytowo jak rozumiem znaczy Dwa flejtuchy ze sobą z kulką do jednej lufy :-D . Też tak myślałem ale nie byłem pewien koszerności tego rozwiązania . W tym przypadku flejtuch trzymający kulę może mieć chyba jeszcze dziurę w środku średnicy połowy kuli aby ułatwić centrowanie kuli w tym składańcu . Co jest trudne przy lufie Feldka .
Jeden można cały nasączyć środkiem smarnym a trzymający kulę będzie suchy .

Z Balistolem jako emulsją jest jeden lepszy knif . Opiszę wieczorem .
komora prochowa o mniejszej średnicy niż lufa
W Feldku komora jest na pewno mniejsza i zdaje się w kształcie stożka .
Muszę jednak zaznaczyć, że w naszym klimacie takim jak dziś wody raczej wlać by sie nie dało no chyba,
Jeszcze jakiś czas temu myślałem ze jedyną rzeczą której się nie da zrobić to otworzenie parasola w ....d....e.
Ale się da - tylko trzeba po tej czynności d.... zeszyć .
Derek pomyśl jak fizyk jak w zimie wlać wodę do lufy aby nie zamarzła .
Awatar użytkownika
RedGuy
Stary bywalec
Posty: 655
Rejestracja: pn 14.sie.2017 - 21:40
Lokalizacja: Kamieńsk
Moja broń:

Re: Karabin na wodę czyli smarowanie flejtuchów inaczej

Post autor: RedGuy »

slaw29 pisze: śr 02.sty.2019 - 10:35 jak w zimie wlać wodę do lufy aby nie zamarzła .
Pytanie nie było do mnie ale dziwnym trafem błyskawicznie przyszła mi na myśl odpowiedź - zmieszać z alkoholem. Chyba skrzywienie po sylwestrze :oops:
Wycior
VIP
Posty: 2071
Rejestracja: pt 14.kwie.2017 - 14:45
Lokalizacja: Okolice Katowic
Moja broń: CP i ostry jęzor

Re: Karabin na wodę czyli smarowanie flejtuchów inaczej

Post autor: Wycior »

slaw29 pisze: śr 02.sty.2019 - 00:15 Skąd zatem jako smar flejtucha wzioł się tłuszcz ? \
Myśliwi tradycyjnie smarowali flejtuchy tłuszczem, np. łojem, albo jakimś smarowidłem na jego bazie. Broń łowiecka pozostawała załadowana przez długie godziny albo i dłużej a tłuszcz nie powodował korozji. W wojsku do XIX wieku prawie nie było broni gwintowanej a jak już to strzelców rekrutowano głównie z leśników i myśliwych. Tak było zwłaszcza w krajach niemieckich - stąd nazwa lekkiej piechoty: jegrzy. Ci wyszkoleni już strzelcy przychodzili z własnymi metodami i techniką strzelania, nierzadko przynosili też własna broń. Jeżeli produkowano dla jegrów nowe sztucery to oczywiście wzorowano się na myśliwskich. Stąd te (za) szybkie gwinty i oczywiście natłuszczane flejtuchy. Piechota liniowa w gładkolufowych muszkietach flejtucha nie używała. Żołnierzom uzbrojonym w broń gładkolufową zdarzało się czasem strzelać kulą na łatce. Dotyczyło to jednak tylko tyralierów itp. formacji walczących w szyku rozproszonym, gdy celność była ważniejsza od szybkostrzelności. Do takiej roli także preferowano żołnierzy z doświadczeniem myśliwskim, nic więc dziwnego że stosowano tłuszcz.
slaw29 pisze: śr 02.sty.2019 - 00:15 Czy dzisiejszy ZS4 może być podobnym do dawnego wolno spalającego się prochu ?
Wild za optymalny uznawał proch o ziarnie 1 - 1.4 mm i ostrzegał przed stosowaniem zbyt szybkich prochów. Argumentował że zbyt szybki wzrost ciśnienia może spowodować uszkodzenie flejtucha i zerwanie kuli. ZS4 ma ziarno 0.8 - 1.2 mm, wydaje się więc być akceptowalnym przybliżeniem historycznego prochu. Do dalszych prób z Feldkiem także chcę użyć ZS4.
slaw29 pisze: śr 02.sty.2019 - 00:15 Jak liczono ile będzie " fałdek " na łatce [...] Jak liczono wielkość łatki w stosunku do kuli?
Johannes Wild był łebskim facetem, posługującym się matematyką i logicznym rozumowaniem. Było to w czasach gdy naukowa balistyka praktycznie nie istniała a rusznikarze opierali się głownie na (często kiepskiej) tradycji i na rozmaitych (często nieracjonalnych) wydumkach. Wild bronią palną interesował się "od małego", miał więc także mnóstwo praktycznego doświadczenia. Jego teksty świetnie się czyta. Przytoczę fragment publikacji w której rozważa problem flejtucha i gwintu lufy, objaśniając swoje obliczenia:
Obrazek
Sposób składania flejtucha po prostu sobie rozrysował:
Obrazek
Obrazek
Wycior
VIP
Posty: 2071
Rejestracja: pt 14.kwie.2017 - 14:45
Lokalizacja: Okolice Katowic
Moja broń: CP i ostry jęzor

Re: Karabin na wodę czyli smarowanie flejtuchów inaczej

Post autor: Wycior »

Derek pisze: śr 02.sty.2019 - 10:23 System ten twórczo był wykorzystany przez Delvigne'a (komora prochowa o mniejszej średnicy niż lufa) i Thouvenina w jego carabine a tige.
W Lorenzu Dorn i innej broni z mechanicznym spęczaniem pocisku to samo. Pewien odstęp był konieczny. Uwzględniając akumulację nagaru na dnie komory oraz niedokładność odmierzania naważki trzeba było zapewnić taki luz aby podczas spęczania nawet w najgorszym przypadku nie doszło do kontaktu pocisku z prochem. Nieuchronnym skutkiem byłoby zarówno zakłócenie spęczania jak i skruszenie prochu.
slaw29 pisze: śr 02.sty.2019 - 10:35 Jeden można cały nasączyć środkiem smarnym a trzymający kulę będzie suchy.
Dokładnie tak postępowałem, przynajmniej z początku. Potem jednak zacząłem nasączać także flejtuch wewnętrzny, co - jak mi się wydawało - dawało lepsze uszczelnienie.
Zielonorogii
Posty: 53
Rejestracja: pn 24.gru.2018 - 14:11
Moja broń: brak

Re: Karabin na wodę czyli smarowanie flejtuchów inaczej

Post autor: Zielonorogii »

Ponieważ mnie ślina, nawet własna też brzydzi :-P próbowałem zwykłej wody.
Niestety pogarsza skupienie. Kto chce niech sprawdzi.
Brak tu jakiegoś elementu magicznego, który ma ślina.

W zimie można użyć płynu do spryskiwaczy, Mink Oil z Tracka jest też OK.

Emulsje woda-ballistol.
Kiedyś opisywałem system „suchego flejtucha”, który popełnił niejaki Dutch Schoultz.
Ale jak dla mnie jest z tym za dużo pierdzielenia.
http://forum-bron.pl/viewtopic.php?f=54 ... z&start=15
Flash
Bywalec
Posty: 202
Rejestracja: śr 08.lis.2017 - 11:32
Moja broń:

Re: Karabin na wodę czyli smarowanie flejtuchów inaczej

Post autor: Flash »

Wycior pisze: wt 01.sty.2019 - 22:30 (...) kuli nie kładziono na prochu ale zostawiano niewielki odstęp, co gwarantował ogranicznik pobojczyka (...)
taaaa, wszystkie im powybuchały te karabiny i poumierali
http://forum-bron.pl/viewtopic.php?f=100&t=175838
:-D
Wycior
VIP
Posty: 2071
Rejestracja: pt 14.kwie.2017 - 14:45
Lokalizacja: Okolice Katowic
Moja broń: CP i ostry jęzor

Re: Karabin na wodę czyli smarowanie flejtuchów inaczej

Post autor: Wycior »

Zielonorogii pisze: śr 02.sty.2019 - 14:05 system „suchego flejtucha”, który popełnił niejaki Dutch Schoultz.
Schoultz'owi chodziło o coś całkiem innego niż w naszym temacie, a mianowicie o sposób na powtarzalne natłuszczenie łatki. Przy strzelaniu jego flejtuch wody już nie zawierał. W gruncie rzeczy przeciwieństwo smarowania śliną. Uwzględniając "magię" śliny do smarowania zwykłą wodą też nikt tu nikogo nie namawia.
Flash pisze: śr 02.sty.2019 - 14:08 taaaa, wszystkie im powybuchały te karabiny i poumierali
Owszem, poumierali ale przez wybuchające karabiny. Chyba ze zastosujemy tezę Hegla o niewygodnych faktach. Do doktryn i dogmatów warto podchodzić krytycznie i analizować warunki brzegowe (liczę że nikt z hierarchów KK tego nie czyta). Broń z epoki miała mocne komory, pusta przestrzeń w porównaniu z objętością prochu była niewielka a proch raczej wolny. Narastanie ciśnienia było pewnie nieco szybsze ale to wszystko.
slaw29
Stary bywalec
Posty: 1107
Rejestracja: wt 29.lis.2016 - 21:45
Moja broń: brak

Re: Karabin na wodę czyli smarowanie flejtuchów inaczej

Post autor: slaw29 »

Długo mnie ta pusta przestrzeń gnębiła. Obstawiałem oszczędność Helwetów w użyciu prochu a tu się okazuje chodziło o wodę .
Gnębiło mnie dlaczego ten pobojczk tak krótki . Ile stosowano do kuli prochu w Feldku .... ? Czy przy tej naważce ten pobojczyk dopychał kulę do prochu i wtedy łatka nie mogła być zalewana wodą ?
Co piszą mądre książki na ten temat ?
Ponieważ mnie ślina, nawet własna też brzydzi :-P próbowałem zwykłej wody.
nurtuje mnie jeszcze jeden środek smarny , Skoro kolega nie lubi śliny - można stosować śluz . W zależności od fazy zawiera od 90 do 98 procent wody .
Wycior
VIP
Posty: 2071
Rejestracja: pt 14.kwie.2017 - 14:45
Lokalizacja: Okolice Katowic
Moja broń: CP i ostry jęzor

Re: Karabin na wodę czyli smarowanie flejtuchów inaczej

Post autor: Wycior »

@Slaw29, w Feldku wody nie stosowano, łatki był natłuszczane. Naważka do pocisku (wersja z flejtuchem): 3.84 do 4.16, średnio 4 g grubego prochu. Przy takiej naważce zostawało kilka mm luzu. Kulą z niego Helweci nie strzelali.
Zielonorogii
Posty: 53
Rejestracja: pn 24.gru.2018 - 14:11
Moja broń: brak

Re: Karabin na wodę czyli smarowanie flejtuchów inaczej

Post autor: Zielonorogii »

Wycior pisze: śr 02.sty.2019 - 14:50
Zielonorogii pisze: śr 02.sty.2019 - 14:05 system „suchego flejtucha”, który popełnił niejaki Dutch Schoultz.
Schoultz'owi chodziło o coś całkiem innego niż w naszym temacie, a mianowicie o sposób na powtarzalne natłuszczenie łatki. Przy strzelaniu jego flejtuch wody już nie zawierał. W gruncie rzeczy przeciwieństwo smarowania śliną. Uwzględniając "magię" śliny do smarowania zwykłą wodą też nikt tu nikogo nie namawia.



Tak o to też.
Ale tak naprawdę chodzi o znalezienie optymalnej „śliskości” łatki, która daje najlepsze trzymanie w lufie.
Wycior
VIP
Posty: 2071
Rejestracja: pt 14.kwie.2017 - 14:45
Lokalizacja: Okolice Katowic
Moja broń: CP i ostry jęzor

Re: Karabin na wodę czyli smarowanie flejtuchów inaczej

Post autor: Wycior »

Zielonorogii pisze: śr 02.sty.2019 - 16:17 Ale tak naprawdę chodzi o znalezienie optymalnej „śliskości” łatki, która daje najlepsze trzymanie w lufie.
Mam pełen respekt dla inwencji pana Schoultza ale - szczere mówiąc - uważam to za formę poszukiwania Świętego Graala. W bardzo bogatej epokowej literaturze jest mnóstwo dywagacji i nawet dzielenia włosa na czworo w najrożniejszych kwestiach. Czego tam praktycznie nie ma to dyskusji o smarach. Wydaje się że ci ludzie nie widzieli potrzeby odchodzenia od prostych i sprawdzonych recept, z reguły opartych na wosku, wołowym lub owczym loju ewentualnie z dodatkiem smalcu czy olbrotu. Zapewne niejeden strzelec miał własny, najlepszy i jedynie słuszny przepis (może po ojcu?), ale w końcu zabierał go do grobu.
ODPOWIEDZ