Odlewanie kul.

Czarnowidz
Stary bywalec
Posty: 808
Rejestracja: pt 18.lis.2011 - 21:37
Lokalizacja: 3Miasto
Moja broń: Remington NMA1858 uberti TI, Kentucky flintlock

Post autor: Czarnowidz »

OK. Tak zaraz zrobię.
mkowalczuk
Stary bywalec
Posty: 2304
Rejestracja: czw 12.paź.2006 - 09:23
Moja broń:

Post autor: mkowalczuk »

Sądzę, że sama technika wypełniania formy jest winna. Lejesz tak, że prawdopodobnie zamykasz powietrze w pocisku. Gdy pocisk stygnie to się zapada.
Lej odrobinę wolniej. Może bardziej po ściance lejka, a nie staraj się trafić w otwór w lejku.
Czarnowidz
Stary bywalec
Posty: 808
Rejestracja: pt 18.lis.2011 - 21:37
Lokalizacja: 3Miasto
Moja broń: Remington NMA1858 uberti TI, Kentucky flintlock

Post autor: Czarnowidz »

Spróbuję zrobić tak jak napisałeś Marku. Zobaczymy czy będzie lepiej.

Zrobiłem dziś prototyp mojego kociołka. Tak jak chciałem na początku i tak jak radziłeś Bready zrobiłem z dolnym zaworkiem. Ogrzewanie gazowe z dolnym zaworkiem pogodziłem robiąc boczne ogrzewanie kociołka palnikiem propanowo-tlenowym. :wink:

Ogólnie prototyp działa. Docelowy kociołek będzie miał większą pojemność (bo obecnie to pojemność prototypowego kociołka pozwalała na odlanie 5-iu pocisków), będzie ogrzewany "cyklonowo" palnikiem propanowo-powietrznym. Będzie wyposażony w płaszcz i inaczej zrobię nóżki. Jak go skończę to pstryknie się jakieś foto całości i wrzuci na forum jeśli będzie zainteresowanie tematem. :D
Czarnowidz
Stary bywalec
Posty: 808
Rejestracja: pt 18.lis.2011 - 21:37
Lokalizacja: 3Miasto
Moja broń: Remington NMA1858 uberti TI, Kentucky flintlock

Post autor: Czarnowidz »

Temat kociołka na razie wstrzymam. Poprawię ten prototyp dodając kawałek rurki która go podniesie i zwiększy jego pojemność oraz dam zewnętrzny płaszcz by zaoszczędzić na paliwie. :wink: Na pierwszy plan pójdzie praska do wciskania pocisków do gilz metalowych.
Awatar użytkownika
Bready
Stary bywalec
Posty: 1430
Rejestracja: czw 23.lut.2012 - 02:03
Lokalizacja: Dupont, PA, USA
Moja broń: Duzo ,dawno nie liczylem ;)

Post autor: Bready »

Co do tych dolkow w czesci glowicowej ,to moze za slabo rozgrzewasz kokile przed odlewaniem ,no i lej tyle olowiu zeby wypelnic naddatkiem rownierz lejek/wglebienie obcinaczki (nie wiem jak to u ciebie wyglada) to w chwili kurczenia sie wciagnie olow z lejka ,a nie powietrze.
Czarnowidz
Stary bywalec
Posty: 808
Rejestracja: pt 18.lis.2011 - 21:37
Lokalizacja: 3Miasto
Moja broń: Remington NMA1858 uberti TI, Kentucky flintlock

Post autor: Czarnowidz »

Dzięki chłopaki! :D
Zauważyłem ostatnio że gdy odlewam pociski z tego mojego kociołka z "dolnym spustem" to te wgłębienia na części głowicowej przestały się pojawiać. Wychodzi na to że rzeczywiście winna była moja technika odlewania. :ops: Dzięki za podpowiedz! :D
waldy
Posty: 93
Rejestracja: pn 30.mar.2009 - 22:17
Moja broń:

Post autor: waldy »

Co prawda zdjęcia nie widziałem ale jeśli to pociski do "szaprsa" to pewnie po prostu miałeś zbyt zimną kokilę. Ołów zastygał i robił się bąbel.
Ważna sprawa to też twardość pocisku i odległość od stożka w komorze. Tak jak pisali poprzednicy warto dodać cyny, wtedy zwiększa się twardość pocisku ale i spada jego waga. Nie wiem czy jesteś w stanie określić jego BHN ale jest to ważne + powtarzalność twardości.
Czarnowidz
Stary bywalec
Posty: 808
Rejestracja: pt 18.lis.2011 - 21:37
Lokalizacja: 3Miasto
Moja broń: Remington NMA1858 uberti TI, Kentucky flintlock

Post autor: Czarnowidz »

Waldi, kokilę podgrzewałem przed użyciem palnikiem propanowo-tlenowym do spawania stali więc to raczej nie to. :lol: Sama kokila jest gruba i masywna, wykonana jest z żeliwa więc na pewno szybko nie ostygnie. problemem okazał się sposób zalewania formy. Gdy zrobiłem sobie kociołek z dolnym zaworkiem te wgłębienia przestały się pojawiać.

Marek bardzo trafnie zdiagnozował przyczynę za co bardzo mu dziękuję. :D
waldy
Posty: 93
Rejestracja: pn 30.mar.2009 - 22:17
Moja broń:

Post autor: waldy »

Najważniejsze, że już po kłopocie. U mnie było podobnie przy za zimnej kokili. Z drugiej strony to chyba też do długich pocisków trzeba wprawy i potem to już idzie dobrze.
mkowalczuk
Stary bywalec
Posty: 2304
Rejestracja: czw 12.paź.2006 - 09:23
Moja broń:

Post autor: mkowalczuk »

Owszem - długie pociski wymagają sporo wprawy, ale jak się już załapie jak to robić, to odlewy wychodzą tak fajne, że żal je wsadzać do lufy i ekspediować do tarczy :ops:
Awatar użytkownika
Bready
Stary bywalec
Posty: 1430
Rejestracja: czw 23.lut.2012 - 02:03
Lokalizacja: Dupont, PA, USA
Moja broń: Duzo ,dawno nie liczylem ;)

Post autor: Bready »

Wiesz Marku ,z ta wprawa to troche nie tak.
Pierwszy raz odlewalem pociski ,wyszly od razu dobre ,z czystego ,miekkiego olowiu bez dodawania cyny :)
Fakt ze ponad 30 lat na codzien mam do czynienia z lutuwnica ,ale lutuje ,a nie odlewam :D
Mysle ze podstawowym bledem jaki inni popelniaja to zbyt zimna kokila i zbyt zimny olow w kociolku.
Zastyga w trakcie odlewania i tyle.
A Ciebie podziwiam za potrzebe rozwiercenia zaworka w kociolku ,jezeli on ma taka sama przepustowosc jak moj w tym najwiekszym kociolku LEE ,to ja nie wykozystuje pelnego przeplywu.
mkowalczuk
Stary bywalec
Posty: 2304
Rejestracja: czw 12.paź.2006 - 09:23
Moja broń:

Post autor: mkowalczuk »

Wiele napisano na temat grzania ołowiu i odlewania. Czytanie to początek. Potem zwyczajnie trzeba odlewać. Ładnie odlany długi pocisk to sztuka. Wystarczy zerknąć na allegro ile tam jest dobrze odlanych takich pocisków :?
Wystarczy powiedzieć, że wprawne odlewanie prowadzi do kolejnego błędu.
Do sytuacji gdy ołów nie zastyga natychmiast po wlaniu i trzeba chwilę czekać by móc otworzyć kolikę i nie rozlać zawartości :shock: .
Wtedy pociski są najlepsze. Jak tłoczone.
Czarnowidz
Stary bywalec
Posty: 808
Rejestracja: pt 18.lis.2011 - 21:37
Lokalizacja: 3Miasto
Moja broń: Remington NMA1858 uberti TI, Kentucky flintlock

Post autor: Czarnowidz »

mkowalczuk pisze:gdy ołów nie zastyga natychmiast po wlaniu i trzeba chwilę czekać by móc otworzyć kolikę i nie rozlać zawartości :shock: .
Wtedy pociski są najlepsze.
Zgadzam się.
Ja przed odlaniem pierwszych pocisków dość mocno podgrzewam kokilę palnikiem propanowo-tlenowym. Ołów grzeję również do bardzo wysokiej temperatury. Mimo to i tak pierwsze odlane pociski wędrują z powrotem do kociołka. Po odlaniu oglądam dokładnie pocisk zwracając szczególną uwagę na krawędzie pierścieni wiodących. Jeżeli te krawędzie są zaokrąglone to pocisk wędruje z powrotem w kociołku.

Gdy kokila się już dobrze nagrzeje chwilę trwa za nim ołów w niej zakrzepnie. Bywało że z byt szybko przechylałem kokilę na bok by uderzyć młotkiem w nóż kokili i obciąć nadlewek. Wówczas z lejka w nożu wylewał się ołów. Gdy kokila nagrzeje się do tego stopnia pociski wychodzą z niej równe, krawędzie pierścieni wiodących wychodzą ostre i widać na powierzchni delikatne ślady po nożu tokarskim którym była obrabiana kokila.

Niestety jeśli choć na chwilę przerwie się odlewanie wówczas wszystko należy zaczynać od początku i znowu kolejne pociski wędrują w kociołku. :-? Z tego względu gdy zabieram się za odlewanie pocisków muszę mieć spokój. Strasznie mnie denerwuje gdy gdzieś mnie wołają. :-x

P.S. Nigdy nie odlewałem krótkich pocisków ani kul więc trudno mi powiedzieć czy w ich przypadku będzie łatwiej. :oops:
mkowalczuk
Stary bywalec
Posty: 2304
Rejestracja: czw 12.paź.2006 - 09:23
Moja broń:

Post autor: mkowalczuk »

piwo
Oby ołowiu do odlewania nigdy Ci nie brakło
:brawo:
Czarnowidz
Stary bywalec
Posty: 808
Rejestracja: pt 18.lis.2011 - 21:37
Lokalizacja: 3Miasto
Moja broń: Remington NMA1858 uberti TI, Kentucky flintlock

Post autor: Czarnowidz »

Dziękuję Marku za dobre słowa! :D

Na dzień dzisiejszy mam 107 poprawnie odlanych pocisków i i 47 z drobnymi wadami których wcześniej nie zauważyłem, część z nich pochodzi z moich wcześniejszych prób. Te gorsze będę używał do prób w których tych lepszych będzie szkoda. To mi na jakiś czas wystarczy. Gdy te mi się skończą będę męczył kumpla który twierdzi że może załatwić ołów ze złomowca. :) Pozdrawiam! :wink:
ODPOWIEDZ