Celowanie z karabinów wojskowych: remedium na kiepskie przyrządy

Przeróbki broni CP, naprawy oraz ciekawe akcesoria CP.
ODPOWIEDZ
Wycior
VIP
Posty: 2071
Rejestracja: pt 14.kwie.2017 - 14:45
Lokalizacja: Okolice Katowic
Moja broń: CP i ostry jęzor

Celowanie z karabinów wojskowych: remedium na kiepskie przyrządy

Post autor: Wycior »

Rzut oka na przysłanego Enfielda P1858 DP i już zauważyłem krzywo zamocowaną muszkę i nieprawidłowy celownik, właściwy dla P1853. Na 50 m karabin strzelał o 12 cm w prawo i o 20 cm za wysoko. Schodkowy i drabinkowy a w innych typach - przerzutowy celownik dopuszcza tylko zgrubną regulację w pionie. Repliki często opuszczają fabrykę z "zezowatymi' celownikami. Archaiczny kształt przyrządów celowniczych utrudnia celowanie, zwłaszcza starym oczom. Wiem że podobne problemy trapią innych użytkowników replik karabinów wojskowych. Dioptery są niekoszerne. Liczę że szanowni Koledzy zechcą podzielić się swoimi doświadczeniami.

Wprowadzenie karabinów gwintowanych zrodziło problem celownika, zdolnego wykorzystać większy zasięg broni. Celowniki nastawne napotkały nieufność wojskowych konserwatystów, wątpiących by zwykły żołnierz umiał się nimi posłużyć. Tak np. tylko 1/3 karabinów piechoty Lorenza wyposażono w celowniki nastawne - mieli je podoficerowie i wybrani strzelcy. Reszta dostała celowniki stałe. Typowym celem był przeciwnik stojący lub konny, precyzja celowania w poziomie mogła więc być ważniejsza niż w pionie. Przy małym zasięgu strzału bezwzględnego trafienie na większy dystans wymagało dużych poprawek na mocno zakrzywioną trajektorię pocisku. W połowie XIX wieku dominowały trójkątne szczerbinki i muszki. Wuerttembergisches Vereinsgewehr M1857 miał płynnie nastawiany celownik kwadrantowy, ale w innej broni wojskowej skok nastawy odległości wynosił 100 y (np. Enfield) lub 200 y (np. Springfield) albo 200 kroków (Lorenz), co zmuszało do wspomagania się dopasowanym obrazem przyrządów celowniczych. Np w Anglii (H.Busk) uczono żołnierza trzech różnych obrazów przyrządów: Fine, Half i Full Sight. Podstawowy był Half Sight, ale przez zmianę obrazu muszki w szczerbince można było przesunąć punkt trafienia:
Obrazek
Jak widać, dla Lorenza dopuszczano jeszcze bardziej ekstremalne położenie muszki. Mam cichą nadzieję że jakiś bronioznawczy autorytet zechce ten temat skorygować i rozwinąć. Abstrahując od reguł MLAIC przyrządy celownicze z epoki do strzelania tarczowego idealne nie są.

Aby temat rozkręcić opiszę moje rozwiązania dla P58. Z krzywą i niską muszką trudno coś zrobić. Odciąłem ją i do wypoziomowanej podstawy przylutowałem kształtkę w formie odwróconego "T", wypiłowaną ze zwykłej stali. Wierzchołkowi zamierzałem nadać kształt klina, jak w oryginale, ale ktoś mądry mnie naprostował i poradził pozostać przy prostokącie. Przewyższenie znikło, w poziomie odchylenie spadło do jakichś 3 cm. Z większą precyzją "w ciemno" nie zdołałem muszki ustawić (błąd ok. 0.3 mm).
Obrazek
Dokładną korektę zrobiłem na szczerbinie. W moim P58 oryginalna szczerbina miała poziomy luz 0.45 mm. Aby nie psuć celownika zrobiłem wkładki, przytwierdzane magnesami neodymowymi. Pierwsza wchodzi na podstawę celownika, dociągając do siebie ramię. Wysokość wkładki to grubość cylindrycznego magnesu. Zrobiłem parę wkładek stopniowanych co 1 mm. Dokładniejszy dobór podniesienia uzyskuję podkładkami między magnesem a ramieniem. Mając blaszki 0.5, 0.2 i 0.1 mm mogę regulować z precyzją 0.1 mm, tzn. 18 mm na 100 m, co mi wystarcza.
Obrazek
Druga wkładka (z blachy 0.5 mm) wchodzi do celownika od góry, jest dociągana do ramienia przez dwa magnesy i dopychana suwakiem. Oryginalna szczerbina jest wielgachna więc szczerbina wkładki mieści się w jej świetle i jeszcze zostaje +--0.5 mm na regulację lewo-prawo. Wkładka wchodzi ciasno w celownik i luz szczerbiny znika. Zrobiłem kilka wkładek i zbadałem różne geometrie szczerbin (wygrała prostokątna). Moje rozwiązania działają, ale do perfekcji im daleko. Ciekaw jestem zatem pomysłów Kolegów.
ODPOWIEDZ