Historyjka z morałem

ODPOWIEDZ
Stefanek
Bywalec
Posty: 368
Rejestracja: śr 20.sty.2016 - 16:16
Lokalizacja: niedaleko Warszawy
Moja broń:

Historyjka z morałem

Post autor: Stefanek »

A tak mnie naszło...
Skończyłem właśnie oglądać na YT kilkugodzinny serial wrzucony przez niejakiego Jaya Williamsa. Rzecz wprawdzie nie o CP, ale w temacie okołobroniowym - mianowicie tenże Jay Williams zapragnął zbudować sobie z dostępnych na rynku części zamiennych swojego własnego "kolta" 1911 .45 ACP. Na początku zastrzegł się, że nie ma zielonego pojęcia o rusznikarstwie, ale za to był pełen zapału, naczytał się książek, naoglądał internetów, nakupił specjalnych narzędzi i sprawdzianów... No... nie mogło się nie udać.
Części które kupił do montażu, pochodziły od różnych producentów (oczywiście najlepszych na rynku), a przez to były wykonane na różne wymiary, z różnymi tolerancjami. Efekt był oczywiście oczywisty - przy pierwszych próbach złożenia okazało się, że nic do siebie nie pasuje. Ponieważ było to do przewidzenia, nasz bohater zaopatrzył się uprzednio w zestaw pilniczków iglaczków i "dremelek" (może z Lidla, chociaż w USA chyba nie mają Lidla) i nie zrażony, z zapałem zaczął rzeźbić. Już na początku wydało mi się podejrzane, że Jay pasuje wszystkie części ciasno ("perfect fit"), nie uwzględniając rozszerzalności cieplnej materiału (a niektóre części przy strzelaniu grzeją się mocniej, inne słabiej), ale co tam... zobaczymy, co będzie dalej.
Rzeźbił ten pistolet parę tygodni. No i wyrzeźbił. Pistolet strzelał świetnie. Z dziewięciu jardów (nieco ponad osiem metrów) pociski szły w cel jeden za drugim. Był tylko mały szkopuł. Co parę strzałów pistol się zacinał. Kryza łuski nie zaskakiwała za ząb wyciągu i zamek się nie domykał.
Nasz bohater chwycił za iglaczka i zaczął hetać ząb wyciągu, co nie wyciąga, żeby wyciągał. Jak już zerżnął go tak, że biedny ząb zaczął przypominać faktycznie ząb, ale rekina, to podrapał się po głowie i powiedział, że właśnie się zorientował, że problem nie tkwił tutaj... Łuska zahaczała o fragment zamka...
Po rozłożeniu broni po kilkudziesięciu strzałach okazało się, że widać wyraźne ślady zużycia na osi zaczepu zamka, która w 1911 trzyma całą broń w kupie. Spory fail... Żeby zorientować się co i jak, Jay rozłożył kilka fabrycznie wykonanych pistoletów... i doznał szoku! W jego samoróbce pracujące powierzchnie występu lufy, łącznik i oś zaczepu zamka były przez niego starannie pasowane ciasno "na styk". W "fabrykach" wszystko latało luźno. No i padł najpiękniejszy według mnie tekst w całym serialu. W moim wolnym tłumaczeniu: "Ludzie mówili mi, żebym pasował ciasno, to pasowałem ciasno... a w fabrycznych jest luźno. Nie mam zielonego pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi!"
Mało tego. Jay wyczytał, że w jego broni może dochodzić do niecałkowitego odryglowania. No może nie całkiem w jego, bo autor opracowania jego broni przecież nawet nie widział, ale zawsze. Zgodnie z prawem Murphy'ego, jeśli jakieś nieszczęście może się wydarzyć, to na pewno się wydarzy. Więc żeby temu zapobiec Jay chwycił ochoczo iglaczki i "dremelek". Po paru godzinach ciężkiej pracy pistolet odryglowywał się pięknie, za to jakoś tak całkiem przestał się ryglować. Po zamknięciu zamka lufa była przekoszona tak mocno, że iglica zamiast uderzać mniej więcej w środek spłonki, biła przy samej krawędzi. No i biedny pistolet przestał strzelać. Na jedno odpalenie potrzeba było dwóch, trzech uderzeń kurka.
Kilkaset wydanych dolarów, wiele godzin pracy... po to, żeby Jay mógł sobie powiesić na ścianie piękny kawałek złomu po złoty pięćdziesiąt za kilo.
Z niecierpliwością czekam na jego następne projekty.
A morał?
Nikt nie rodzi się rusznikarzem. To jest wysoko kwalifikowane rzemiosło, którego nadal - tak jak za dawnych lat - trzeba się uczyć latami pod okiem mistrza. Dobre chęci i setki filmów obejrzanych na YT nie wystarczą. Dotyczy to według mnie każdego rodzaju broni, choć oczywiście WBP jest bardziej skomplikowana niż CP.
Może kiedyś któryś z nas, kiedy nie będzie zadowolony z efektów na tarczy po pierwszych sześciu strzałach ze swojego pierwszego rewolweru nie powie: "Wymienię muszkę, poprawię szczerbinkę, no i spust - bo tak ciężko chodzi - przecież to łatwizna, czytałem na forum." Tylko najpierw nauczy się strzelać, a potem... chociaż zapyta rusznikarza.
Myślę, że rynek broni używanej by na tym zyskał.
Awatar użytkownika
Bready
Stary bywalec
Posty: 1430
Rejestracja: czw 23.lut.2012 - 02:03
Lokalizacja: Dupont, PA, USA
Moja broń: Duzo ,dawno nie liczylem ;)

Re: Historyjka z morałem

Post autor: Bready »

Stefanek pisze: wt 25.lip.2017 - 15:34 Po rozłożeniu broni po kilkudziesięciu strzałach okazało się, że widać wyraźne ślady zużycia na osi zaczepu zamka, która w 1911 trzyma całą broń w kupie. Spory fail... Żeby zorientować się co i jak, Jay rozłożył kilka fabrycznie wykonanych pistoletów... i doznał szoku! W jego samoróbce pracujące powierzchnie występu lufy, łącznik i oś zaczepu zamka były przez niego starannie pasowane ciasno "na styk". W "fabrykach" wszystko latało luźno. No i padł najpiękniejszy według mnie tekst w całym serialu. W moim wolnym tłumaczeniu: "Ludzie mówili mi, żebym pasował ciasno, to pasowałem ciasno... a w fabrycznych jest luźno. Nie mam zielonego pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi!"
Ten luz jest scisle okreslony ,za luzno tez bedzie zle.
Malo tego ,odstep otworow w laczniku dobiera sie indywidualnie do broni tak aby po powrocie zamka nastapilo pelne zaryglowanie ,a owalem jednego z otworow ustawia sie luz.
Ogladal nie te filmy co trzeba ,albo nie ogladal instrukcji wogole.
Po co takie podchody ,taniej od fabrycznego pistoletu i tak nie bedzie.
Stefanek
Bywalec
Posty: 368
Rejestracja: śr 20.sty.2016 - 16:16
Lokalizacja: niedaleko Warszawy
Moja broń:

Re: Historyjka z morałem

Post autor: Stefanek »

Tu chyba nie chodzi o taniej, bo na części i oprzyrządowanie wydał już na wstępie na pewno więcej niż za gotowego "gouvernementa". Chciał mieć zrobiony "jak dla siebie". Z najlepszych części, najlepiej wykonany. Lepszy niż fabryczna konfekcja. No i chyba nie wziął pod uwagę, że doświadczony remiecha w fabryce (nawet jak to jest małe chińskie dziecko, co składało norinko wiesz czyje ;-)) zrobi to mimo wszystko lepiej niż kompletny rookie - nawet najbardziej "zapalony".
A z łącznikami to było tak, że kupiony na początku, jakiś taki średni mu nie pasował, to kupił set pięciu sztuk - od najmniejszego do największego. Najpierw użył numeru 5, ale jak zaczął "pasować", to doszedł do 1!. Bezpowrotnie niszcząc lufę i szkielet. Ale pasowało idealnie. "Perfect fit!" :-D
ODPOWIEDZ